W Kobyłce prawie city, sezon grillowy w pełni. Zajęci pracą pozazdrościliśmy sąsiadom kuszących nas aromatem skwierczących mięsiw i przygotowaliśmy wietnamski specjał – bò lá lốt, czyli grillowaną wołowinę w liściach pieprzu, a właściwie betelu.
main
Restauracje
Zupa phở ze słoika
Kto nie zna jeszcze zupy phở niech żałuje, toż to wietnamski udział w tworzeniu ogólnoludzkiego szczęścia!
Sprężyste wstążki ryżowego makaronu zalewane są wrzącym czystym bulionem wołowym – to podstawa. Sekretnym składnikiem jest czas i cierpliwość. Warto czekać. Kulinarny oldschool wraca do łask – phở gotujemy przez około 8 godzin, używając różnych rodzajów mięsa wołowego i kości. Smak zaskakuje swoim zrównoważeniem – niezbyt mocny, ale nie wodnisty, wyraźnie azjatycki, a mimo to trudno rozpoznać jakie przyprawy zostały użyte. Na wierzchu pokaźnych rozmiarów miski phở piętrzą się dodatki. Cienkie plasterki wołowiny surowej lub gotowanej, kurczak, cebula, kiełki fasoli mung, szczypiorek, kolendra, pachnotka, a nawet surowe kurze żółtko. Idealne śniadanie nie tylko na chaotycznych ulicach Hanoi, ale również w chłodny poranek Święta Pracy, kiedy wygłodniali ruszyliśmy na stolicę. Obyło się bez goździków. I bez korków.
Jako rzecze Facebook, w nowo otwartym Momu.gastrobarze, Polacy zabrali się za kultowe azjatyckie danie, dorzucając coś od siebie. Doczekaliśmy się! Nastała ta pamiętna chwila, kiedy phở przestało być domeną wietnamskich barów. Odpowiedzialny za oryginalny przepis Tadeusz Muller zdradził nam jak się tworzy nowe tradycje po polsku. Zaskoczył nas już samym sposobem podania. Phở w wekowym słoiku! Zupa nie traci ciepła, a po uniesieniu przykrywki wydobywa się zintensyfikowany zapach drobiowo-wołowego bulionu. Wewnątrz istny miks smaków – pikantna papryczka, cebula, aromatyczna kolendra i mięsisty bokchoy, a na wierzchu… owoce liczi. Połączenie smaków – słodkiego, ostrego, słonego, kwaśnego tworzy kwintesencję Azji Południowo-Wschodniej, gubiąc gdzieś po drodze harmonię i szlachetność wietnamskiego bulionu. Coś za coś. Pierwsza polska interpretacja phở to zamknięte we wnętrzu szklanego słoika marzenie o dalekich podróżach i egzotyce. Dobre na co dzień i od święta.
Momu gastrobar to miejsce wpisujące się w trend nowoczesnych lokali, urządzonych w stylu eco-industrial. Zdeklasowało naszym zdaniem Aïoli na Świętokrzyskiej, nie tylko dopracowanym menu, ale i bardziej przyjazną rozmowie atmosferą. Poza autorską wersją phở z azjatyckich przysmaków pojawić się mają też hot dogi z kapustą kimchi. Na taki fusion czekamy! Nie będąc jednak monotematyczni – polecamy bogatą kartę tapas zachęcającą do wspólnego delektowania się jedzeniem oraz bardzo oryginalne desery, wśród których znajdziecie dyniową pannacottę czy bakłażana ala caseta.
Zobacz też: lunch lady na ulicach Wietnamu
PrzepisySkładnikiZakupy
Przepis na dobre wspomnienia – kraby w sosie z tamaryndowca
Dzisiaj nad ranem przyśnił mi się młody, zielony ryż. Obraz delikatnych ziaren był tak intensywny, że nie mogłam już dłużej spać. Przyszedł na mnie czas, wewnętrzny nakaz powrotu do Wietnamu.
Uczucie to najlepiej określa francuskie wyrażenie coup de bambou, czyli drzazga bambusa. Wywodzi się ono z czasów postkolonialnych, kiedy Francuzi po blisko stu latach okupowania Półwyspu Indochińskiego powrócili do swojej ojczyzny. Być może wyobrażając sobie dawnych kolonialistów, wspomnimy okrutnych i pełnych pychy ludzi, ale to właśnie oni odnaleźli w swym sercu dziwną tęsknotę za egzotycznym krajem, który stał się ich domem. Jak pisał M. Żuławski „(…) kto raz ugodzony został ciosem tropikalnego bambusa, nosić już będzie w sobie jego drzazgi.”
Moje wspomnienia z Wietnamu zapisane są w postaci smaków, zapachów, wrażeń dotyczących konsystencji i faktury. Gotując staram się znaleźć drogę do miejsc, których już nie ma, zmieniły się i istnieją jedynie w mojej pamięci, dlatego podczas niedzielnych zakupów nie mogłam powstrzymać się od zakupu maleńkich krabów(Varuna litterata), które znalazłam w chłodni wietnamskiego sklepu spożywczego w CH Marywilska 44. Cua rạm, bo tak brzmi ich wietnamska nazwa, są krabami słodkowodnymi, a znaleźć je można na polach ryżowych. Jak zostałam poinstruowana przez sprzedawcę najlepiej smakują w sosie z tamaryndowca – poniżej znajduje się moja interpretacja wietnamskiego przepisu:
Kraby ryżowe w sosie z tamaryndowca – przepis
Składniki:
- 500g mrożonych krabów (cua rạm)
- 3 szalotki oraz ich zielona część
- 4 ząbki czosnku
- 5 cm korzeń imbiru
- 2 małe liście limonki kaffir
- 3 łyżki pasty z tamaryndowca (razem z pestkami)
- 2 duże papryczki chili
- ½ limonki
- ½ pęczka rau răm (Persicaria odorata), wietnamskiej kolendry, liści laksa
- 2 łyżki sosu rybnego
- 1 łyżka cukru
- ½ soli
- ½ białego pieprzu
- 2 łyżki mąki pszennej
- 1 łyżka mąki ryżowej
- olej o neutralnym smaku
Sposób przygotowania:
1. Kraby myjemy szczoteczką w ciepłej wodzie i zostawiamy na sitku do odcedzenia jej nadmiaru.
Przekładamy do miski, w której będziemy mogli swobodnie je przemieszać, dodajemy sól oraz pieprz. Odstawiamy na 15 minutowe leżakowanie.
2. W międzyczasie kroimy szalotkę w 16tki, czosnek wraz z imbirem mielimy w blenderze, a liście kaffir drobno siekamy. Składniki podsmażamy na oleju o neutralnym smaku aż się zarumienią i przekładamy do miski.
3. Mieszamy mąkę pszenną i ryżową, a następnie obtaczamy delikatnie kraby. Smażymy je na gorącej patelni przez 5 minut – powinny zmienić kolor na czerwony.
4. W wolnej chwili kroimy wzdłuż chilli, pastę z tamaryndowca namaczamy w ciepłej wodzie w miseczce o pojemności 200ml.
5. Do krabów dodajemy po kolei szalotkę, imbir, czosnek, liście kaffir, paprykę chilli, cukier, sos rybny. Rozpuszczoną pastę tamaryndowca przelewamy przez sitko na patelnię, następnie ponownie zalewamy pestki wodą i dokładnie mieszamy. Łącznie dodajemy do krabów 4 miseczki tak uzyskanej zalewy.
6. Kraby smażymy przez około 10 minut na dość silnym ogniu, redukujemy sos. Kroimy zieloną część szalotki co 5 cm, liście wietnamskiej kolendry oddzielamy od gałązek.
7. Kiedy sos zacznie oblepiać kraby dodajemy sok z połowy limonki, zieloną część szalotki oraz liście wietnamskiej kolendry. Mieszamy składniki i smażymy przez 1 minutę. Gotowe!
Kraby ryżowe w sosie z tamaryndowca są bardzo aromatyczne, dlatego najlepiej połączyć je z łagodnym smakiem ryżu jaśminowego ugotowanego na parze i prostą sałatką z lodowej sałaty i kiełków, polaną sokiem z limonki. Obieranie krabów ze skorupek jest dość kłopotliwe, po usmażeniu stają się jednak chrupiące, więc można zjeść je w całości, dzięki czemu wzbogacimy naszą dietę o zawarte w nich mikroelementy. Jeśli zdrowotne właściwości nie są wystarczająco przekonywujące, aby dać się skusić krabom, to może zachęcająca okaże się cena – porcja 500g wystarczy na posiłek dla 5 osób, a kosztuje tylko 13zł.
Pamiętajmy, żeby nie przywiązywać się zbytnio do podanych w przepisie miar, ponieważ zakupione składniki mogą różnić się od tych użytych przeze mnie – sos rybny może być bardziej słony, cukier mniej słodki, czosnek zbyt ostry itd. Zachęcam do dostosowania potrawy do własnego gustu, pamiętając jednak, że powinna być dość kwaśna.
Chúc ăn ngon! Smacznego!
Zobacz też: Wietnamskie zakupy
SkładnikiWegeWydarzenia
Zielona herbata (bez)ceremonialnie
W okresie kiedy przez Japonię przetacza się fala unoszonych wiatrem płatków kwiatów wiśni, w Polsce dopiero wyczekujemy wybuchu zieleni.
Uważnie przyglądamy się pierwszym zwiastunom wiosny, radośnie publikując na facebooku zdjęcia krokusów, tulipanów i żonkili. Zbliżając się do przyrody oddalamy się od trudów codzienności. Krok po kroku. Mi udało się odejść całkiem daleko, dzięki spotkaniu, które zorganizowała Ambasada Japonii.
Przepisy
Lubię placki! Kimchijeon na wiosnę
Kiedy w styczniu pisałam, w ramach Gotuj z Wykopem, o kimchi jako doskonałej metodzie na wzmocnienie układu odpornościowego, nie myślałam, że w kwietniu nadal będziemy zmagać się z zimową chlupą i przeziębieniami.
Przepis „krok po kroku” na koreańską kiszonkę z kapusty zachęcił niektórych do podjęcia własnych zmagań z azjatycką kuchnią, inni w komentarzach prosili o próbki, aby przekonać się czy potrawa z taką ilością papryki chili może być smaczna. Ostatecznie do szczęśliwców z całej Polski dotarło aż 9 słoiczków z kimchi! Mam nadzieję, że smakowało.
Tymczasem w kwietniu zima nadal się nas mocno trzyma, więc pora na powrót do koreańskiej kapusty. Po trzech miesiącach hibernacji odkrywa swą drugą naturę – kwaśną i dojrzałą. Jej złożony smak i pikantność doskonale łączą się z mięsem wieprzowym, czosnkiem, olejem sezamowym i zieloną częścią szalotki. Składniki te zatopione w chrupiącym cieście tworzą placki kimchijeon 김치부침개. Jest to przepis dla wszystkich mięsożerców, którzy narzekali, że w kimchi brakuje wkładki mięsnej 😉
Placki kimchijeon 김치부침개
Składniki:
- 1 ½ szklanki (o poj. 250ml) dojrzałego kimchi
- 4 łyżki mąki do kimchijeon (lub mieszanki mąki pszennej i ryżowej w proporcji 2:1)
- 4 łyżki marynaty z kimchi
- 1 opakowanie zielonej części dymki
- szczypta soli
Mięso:
- 200g łopatki wieprzowej
- 1 łyżka ciemnego sosu sojowego
- 1 łyżka oleju sezamowego
- 1 łyżka prażonych ziaren sezamu
- 2 ząbki czosnku
- 2 cm kawałek imbiru
- szczypta białego pieprzu
Sposób przygotowania:
Mięso kroimy bardzo drobno tasakiem lub mielimy, dodajemy olej sezamowy, sos sojowy i odstawiamy na min. ½ godziny do lodówki. Czosnek oraz imbir zgniatamy, drobno siekamy i smażymy na oleju o neutralnym smaku. Następnie dodajemy mięso, a kiedy się już zarumieni, posypujemy je pieprzem oraz ½ uprażonego sezamu. W dużej misce mieszamy ze sobą składniki placków – kimchi, mąkę, połowę pokrojonej co 2cm zielonej części szalotki, marynatę kimchi, mąkę oraz usmażone wcześniej mięso. Mieszamy dokładnie, w razie potrzeby dolewamy wodę, aby ciasto miało luźniejszą konsystencję. Placki smażymy na oleju o neutralnym smaku (np. rzepakowym), do którego możemy dodać odrobinę oleju sezamowego. Kimchijeon podajemy z zieloną częścią szalotki oraz prażonym sezamem. Są pyszne, więc życzę 잘 먹겠습니다!
Gotowe kimchi oraz mąkę do kimchijeon można kupić wkoreańskich delikatesach Shilla.
Po zdjęciach zamieściłam nagranie Maangachi, która przygotowuje kimchijeon na dwa sposoby.
Zobacz też: przepis na kimchi
RestauracjeWege
Wegańska chatka miłości
Trafiliśmy do chatki miłości. Wegańskiej, wegetariańskiej, a do tego wietnamskiej. I chociaż miejsce to znajduje się w Warszawie, ma raczej kosmopolityczny charakter.
Na niewielkiej powierzchni baru restauracyjnego Loving Hut w formie „fast” serwowane są nie tylko dania, ale też nowy styl życia. Bez produktów pochodzenia zwierzęcego, alkoholu, papierosów i z duchową odnową w pięciu prostych krokach.
Restauracje
Sekretem pizzy jest Mąka i Woda
Sobotni ranek, przebudziwszy się leniwie otwieramy oczy. Kiedy z sennej wyprawy powraca świadomość pada decydujące pytanie: „Co jeść?”Jak zwykle mam ochotę na klasyczną jajecznicę Gordona Ramsaya, na której produkcję w naszym domu ma wyłączność Szanowny Mąż. W ciszy czekam na werdykt. Niestety zamiast odgłosu kroków do kuchni, słyszę głos sprzeciwu: „Ryżyk! Ale jeśli masz ochotę na jajecznicę to dobrze. Będzie więcej ryżyku dla mnie.”
PrzepisySkładnikiWegeZakupy
Tempeh – przysmak nie tylko dla wegan
Odtworzyłam tropiki w piekarniku i muszę przyznać, że to był najdziwniejszy eksperyment kulinarny, w jakim uczestniczyłam. Zapewniając specjalne warunki termiczne i wysoką wilgotność powietrza wyhodowałam Rhizopus oligosporus na ziarnach soi, aby uzyskać tempeh murni, mało znaną potrawę z Indonezji.
PrzepisySkładnikiWegeZakupy
Uczynić Ginkgo biloba zjadliwym
Ginkgo biloba kojarzyło mi się z remedium na problemy z pamięcią aż do momentu, w którym Dorota opowiedziała mi o swoim pobycie w Korei Południowej. Spacerując zauważyła na chodniku leżące owoce – niewielkie, krągłe i intensywnie żółte. Chwilę potem pojawił się zapach – kocie fekalia, dojrzały francuski ser, amoniak. Okres owocowania miłorzębu japońskiego oznacza w Korei nieustanne wysiłki, aby nie rozdeptać owoców i nie przemycić do domu ich fetoru na podeszwach butów.
Składniki
Kocie mięso jest nie tylko smaczne, ale i tanie
Młoda nauczycielka wietnamskiego postanowiła przekroczyć granice tabu, aby pobudzić do pracy omdlone upałem umysły polskich studentów. Dumna wysmarowała takie oto zdanie na tablicy: Kocie mięso jest nie tylko smaczne, ale i tanie. Rzekomo miało ono pomóc nam w zapamiętaniu konstrukcji zdania, wywołało jednak konsternację.