Czy też macie takie kulinarne miejsca, w których lądujecie, gdy nie możecie się zdecydować w którym lokalu zjeść? My w Warszawie mamy kilka takich punktów, a MOD od samego początku jest jednym z nich. Podczas naszej pierwszej wizyty w 2015 roku spróbowaliśmy między innymi paitan ramen oraz „chleb i masło”, i do dziś to połączenie tworzy dla nas słownikową definicję comfort foodu.
Wracamy tam jednak nie tylko z powodu przyjemnych dań przy których nie trzeba myśleć. W MODzie co jakiś czas pojawiają się pozycje, w których widać magiczną rękę chefa, Trisno Hamida, potrafiącego stworzyć naprawdę niesamowite połączenia smaków, często z prostych składników. Miejsce to raczej nie pozwala przejść obok obojętnie – MODa albo się uwielbia, albo omija szerokim łukiem. I ja to rozumiem. Mam wrażenie, że ostatnimi czasy lokal poprawił powtarzalność dań i trzymanie równego poziomu, co w przeszłości było moim największym zarzutem.
MODa albo się uwielbia, albo…
Dopiero niedawno mieliśmy okazję spróbować nowych pozycji w menu – dań, w których widać mocną inspirację Japonią i składnikami z tamtego regionu. Ja zamówiłem yakitori z kaczych serc (z lukrem kawowym, świeżym chrzanem, emulsją z trufli i bonito) i wołowinę (z grzybami enoki, ananasem z płatkami chili, ostrygi gotowane w sosie słodko-sojowym), a Pani Pyza karczocha (z domowym aioli z chili, suszonymi sardynkami i pistou z niedźwiedziego czosnku) i dorsza (z rzodkwią duszoną w wywarze dashi, puder z wodorostów, olej z yuzu i chili). Na koniec deser – krem tamaryndowy (z czarną kruszonką z melasy, pandanem i syropem z agawy).
Werdykt? Dania były bardzo przyjemne. Wystarczająco dobre, żeby być zadowolonym. Yakitori z kaczych serc o ciekawej konsystencji, dobrze przygotowana wołowina (ale mało wyczuwalne ostrygi) i świetny karczoch, który był najciekawszą pozycją tego dnia. Dorsz z chrupiącą rzodkwią i dashi naprawdę trzymał poziom, a całość zwieńczył dobry, choć bardzo ciężki deser. Lubię dobre i ciężkie desery. Jeśli całość brzmi to bardziej jak zarzut niż pochwała – powiem, że w bardzo wielu znanych restauracjach mój poziom zadowolenia jest znacznie mniejszy. 🙂 Tym razem zabrakło mi „efektu wow Trisno”, który mam nadzieję jeszcze pojawi się przy kolejnych eksperymentach z japońskimi składnikami. Trzymam kciuki!
Tym razem zabrakło „efektu wow Trisno”
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym na koniec nie poprosił o paitan ramen, który tym razem był trafiony, jak to mawia młodzież, w punkt. Idealnie ugotowany makaron ramen własnej produkcji, który zachowuje sprężystość do końca (nie nasiąka), ale „zbiera” wywar swoja powierzchnią zrobił naprawdę duże wrażenie. Słony smak wywaru i marynowanego jajka przyjemnie zrównoważony został słodko-kwaśnością marynowanej tykwy i boczku w zalewie. Haters gonna hate. „Hejt”, bo paitan ramen w MODzie nie jest szczytem japońskiej autentyczności, ale Trisno Hamid po raz kolejny udowadnia, że ma świetny zmysł do połączeń smaków i ich odpowiedniego balansowania. I właśnie dlatego ciągle wracamy. 🙂
MOD
Adres: Oleandrów 8, 00-001 Warszawa
Godziny otwarcia: wt-sob 10:00-0:00, nie-pon 10:00-22:00
Telefon: +48 570 205 746