Tego jeszcze nie było – podczas niedzielnego brunchu w To To Pho pojawiły się homary. Wprawdzie w Wietnamie te skorupiaki rzeczywiście można zjeść na ulicy, ale nie czarujmy się – nie jest to chleb powszedni dla przeciętnego zjadacza ryżu czy chleba.
Ze wszystkich owoców morza dostępnych w Polsce to właśnie homary i kraby smakują najlepiej. Dlaczego? Bo jako jedyne można kupić je żywe. W To To Pho te pierwsze zostały podane surowe z sosem sojowym, wasabi, cytryną i zieloną dymką oraz ugotowane z sosem szafranowym, drugie natomiast stały się podstawą zupy krabowej. Absolutna świeżość, jakość i staranność przygotowania.
Jeśli zaskakuje Was obecność wasabi w menu to znaczy, że już dawno nie byliście w wietnamskim kurorcie 😉 Mimo przywiązania do tradycyjnej kuchni Wietnamczycy od czasu do czasu rozsmakowują się w egzotycznych składnikach i na dobre im to wychodzi. Zwykle owoce morza podawane są z sosem z tamaryndowca czy imbiru, gotowane w trawie cytrynowej czy piwie, grillowane i polane olejem szczypiorkowym, ale delikatność surowego homara aż prosi się o charakterne, ale nie dominujące doprawienie w japońskim stylu.
Wróćmy jednak do Polski – w trzeciej edycji wietnamskiego brunchu szefowa kuchni Linh zdecydowała się postawić na swoje ulubione potrawy. Mniej kontrowersji, więcej skupienia na smaku – ten kierunek bardzo nam się bardzo podoba!