Kiedy je kupuję w jednym z wietnamskich sklepów spożywczych wyglądają jak najzwyklejsze w świecie kurze jaja. W ich wnętrzu kryje się jednak magia. Na dodatek sympatyczna. Jej podstawą jest założenie, że poprzez spożywanie określonych produktów przejmiemy ich właściwości. Brzmi znajomo? Przejawy tego sposobu myślenia można znaleźć w wielu kulturach, choćby w polskiej – mądrość dziecka ma zapewnić jedzenie orzechów włoskich przez kobietę ciężarną. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego? Ich forma przywodzi na myśl… mózg.
embrion to kwintesencja energii, potencjału, życia
W wietnamskiej medycynie naturalnej embrion, który znajduje się we wnętrzu jaja to kwintesencja energii, potencjału, życia. Zwykle jedzony jest w formie ugotowanego na twardo jaja z wkładką mięsną znajdującą się w różnym stadium rozwoju. To jak losowanie jajka z niespodzianką, źle trafisz i będziesz miał doczynienia z pierzastym stworem, dobrze – z drobiowym pasztetem.
Wietnamczyków podziwiam za sztukę przygotowania nawet najbardziej nieapetycznych składników tak, że stają się wielozmysłowym uzależnieniem. I tak jest z tym przepisem, w którym kacze embriony uległy tym razem magii reakcji Maillarda, zgodnie z którą wszystko, co dotknięte zostało językiem ognia musi smakować. Do tego sos tamaryndowy i czujemy się prawie jakbyśmy jedli pad thaia 😉
Składniki (3 porcje):
- 3 jaja kurze lub kacze z embrionami
- ½ pęczka wietnamskiej kolendry (rau răm, wymowa: zau zom / Persicaria odorata)
- 1 łyżka pasty z tamaryndowca
- 200 ml ciepłej wody
- 1 łyżka stołowa prażonych orzechów arachidowych
- ½ łyżki cebulki prażonej
- 1 papryczka chili bird’s eye
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżka cukru
- 1 łyżka sosu rybnego
- olej do smażenia o neutralnym smaku
Sposób przygotowania:
Jaja z embrionami gotujemy przez 15 minut, schładzamy w bardzo zimnej wodzie i obieramy. Odkładamy do obeschnięcia. Tamaryndową pulpę zalewamy ciepłą wodą, mieszamy i odcedzamy na sitku tak, aby zachować dość gęsty płyn. Siekamy drobno czosnek i chili, smażymy krótko i zalewamy wodą z tamaryndowca. Przyprawiamy cukrem i sosem rybnym, starając się zrównoważyć smaki: kwaśny, słodki i słony. Redukujemy aż do powstania gęstego, aromatycznego sosu. Orzechy i cebulkę prażymy na patelni.
W niewielkim garnku rozgrzewamy olej i wrzucamy do niego dobrze osuszone jajka (uwaga na pryskający tłuszcz – jaja mogą mieć we wnętrzu sporo płynów). Smażymy do zarumienienia, a następnie przekładamy do sosu. Gotujemy około 5 minut, a na koniec posypujemy orzechami, cebulką i listkami wietnamskiej kolendry.