main

RestauracjeWydarzenia

The Cool Cat (brunch z Davidem Changiem)

Wiktoria Górecka - 2016-01-02

Kiedy dowiedzieliśmy się, że w pierwszy weekend nowego roku na warszawskim Solcu zjemy jak u Davida Changa, nie mogliśmy doczekać się aż zgasną fajerwerki. The Cool Cat to restauracja Jakuba Kaftańskiego, uczestnika ostatniej edycji Top Chefa.

Wcześniej brodacz kusił swoimi parowańcami (zwanymi poza Polską bao) w Miłości, teraz ponownie uderzył w azjatyckie tony, wzorując się na bogu koreańskiego streetfoodu – Davidzie Changu. Tak się składa, że mamy fioła na punkcie fusion foodpornu, więc cóż było robić – zameldowaliśmy się w Kocie strategicznie w połowie brunchu, żeby kuchnia zdążyła wejść na najwyższe obroty. Co znaleźliśmy na współdzielonym stole? Wegetariańskie koreańskie sushi kimbap, dwa rodzaje kimchi, sałatkę wakame, zestaw do samodzielnego złożenia ssam, masło aromatyzowane miso i kimchi, na ciepło kurczaki i wieprzowina. I jeszcze sporo innych rzeczy, które nie bardzo zapadły nam w pamięć. W opcji brunchowej za 30 zł to dużo, ale czy dobrze?

theCoolCat(13)
theCoolCat(7)
theCoolCat(1)
theCoolCat(12)
theCoolCat(6)
theCoolCat(10)
Zacznijmy od tego, co dobre

Buchty, parowańce, pyzy. No po prostu bao. Pierwsze, które wyszły z kuchni były plaskate, ale następne naprawdę przyzwoite. W ich wnętrzu klasyka – plaster boczku, ogórek, kolendra, sos hoisin i orzechy arachidowe. Właściwie to one są wystarczającym powodem, aby skusić się na ten brunch (ale znajdziecie je również w stałym menu podkręcone polskim burakiem). Po dwóch, no może trzech bao możecie sobie zrobić siestę, ale jeśli nadal będziecie głodni to warto przeczyścić kubki smakowe kimchi: białym i klasycznym, trochę zbyt łagodnym jak na mój niewyparzony język. Oba rodzaje są w wersji wegańskiej, dlatego nie dziwi, że brakuje im nieco głębi i ciężaru. Wiecie skąd się bierze w kimchi szósty smak – umami? Miałam szczęście poznać odpowiedź u źródła szkoląc się przez pół roku z kiszonek u koreańskiej gospodyni 😉 Razem z kapustą fermentują owoce morza, najczęściej surowe kalmary (jeśli brzmi to dla zbyt hardkorowo zamiast tego dolejcie po prostu sosu rybnego). Aby uzyskać ten sam efekt w wegańskiej wersji kimchi trzeba się trochę nagimnastykować.

Nie pożałujecie też próbując sałatki wakame w słoiczku, która jest wyraźnie kwaśna, ale mimo tego smak glonów nadal przyjemnie wybrzmiewa.

Estetyka brunchu jest przyjemna dla oka, a otwarta książka z instrukcjami jak zrobić ssam – koreańskie zawijańce z grillowanym mięsem kusi do podjęcia samodzielnego wysiłku. W liść sałaty zawijamy pikle z marchwi i białej rzodkwi, dodajemy mięso, szczypiorek i… sos ssamjang. Najsłynniejszy sos Davida Changa! Ale, ale… w The Cool Cat go nie znajdziecie, a zamiast niego zaproponowano mi sos sojowy.

Cała akcja z brunchem w koreańskim stylu to moim zdaniem rewelacyjny pomysł, bo kuchnia kraju wschodzącego słońca jest nad Wisłą coraz bardziej modna. Mam nadzieję, że będziemy mieli okazję pojawić się na kolejnych jeszcze lepszych edycjach tego eventu, które powalą nas falą umami.

theCoolCat(11)
theCoolCat(2)
theCoolCat(3)
theCoolCat(4)
theCoolCat(8)
Co było słabe

W menu The Cool Cat były pozycje lepsze i gorsze, ale to, że zdecydowano się podać kimbap (koreańskie sushi) z rozgotowanym ryżem jest strzałem prosto w czoło. Rolki w glonach nori z wyglądu były całkiem przyjemne, ale w ich środku – kulinarny koszmar. Gruba warstwa źle ugotowanego ryżu zdominowała delikatne w smaku edamame. Nie bez powodu ta radośnie zielona, młoda soja podawana jest zwykle w najprostszej formie – ziarna mają przyjemną chrupkość i wystarczy odrobina soli dla podkreślenia ich subtelnej natury. Kuchnia fusion to trudna sztuka i aby z połączenia składników Wschodu i Zachodu uzyskać wartość dodaną najpierw warto poznać podstawy. A podstawą kimbapu jest… parówka. Już sama koreańska klasyka z europejskiej perspektywy może być zaskakująca, może więc warto na siłę nie przekombinowywać?

Kolejnym słabym elementem była obsługa. W różnych przybytkach bywamy, ale nigdy nie usłyszałam na całą salę konsultacji kelnerek czy zapłaciłam rachunek. Bardzo, bardzo słabe. Na przyszłość – kobieta z rocznym dzieckiem na ręku nie jest wystarczająco szybka, żeby uciec bez płacenia 😉

theCoolCat(5)

PS: Jeśli opisujemy potrawy, to dobrze byłoby sprawdzić ich pisownie. Nie ma czegoś takiego jak edemame (edamame) czy goju gang (gochu jang).

The Cool Cat

Adres: ul. Solec 38, Warszawa
Godziny otwarcia:
pon.-czw.: 8:30-23:00
piąt.: 8:30-1:00
sob.: 9:00-1:00
niedz.: 9:00-22:00