main

PrzepisySkładnikiZakupy

Sałatka z kwiatów bananowca

Wiktoria Górecka - 2013-10-20

Zniknęliśmy z eteru na dłuższy czas. Bardzo ważny czas doświadczania, smakowania, aktualizacji i rewizji własnych poglądów. Spędziliśmy dokładnie 21 dni w Wietnamie, a zmyślnie przygotowane poszukiwania nowych inspiracji kulinarnych niejednokrotnie zakłócane były walką z własnym organizmem, który nieprzyzwyczajony do warunków klimatycznych, a w szczególności inwazyjnej flory bakteryjnej, odmawiał posłuszeństwa. Ale jedliśmy, jedliśmy i jedliśmy, a wszystko to w celu wyższym, odtworzenia smaków Wietnamu na polskiej ziemi ;)

Zanim to jednak nastąpi – w formie relacji zdjęciowych i przepisów krok po kroku, chcielibyśmy podzielić się jeszcze gorącymi wrażeniami z podróży.

Jak ugryźć Wietnam?

Najlepszym źródłem informacji – poza wietnamskimi znajomymi, przewodnikami, blogami ekspatów, okazała się wietnamskojęzyczna aplikacja Foody.vn, dzięki której na bieżąco w zależności od miejsca, w którym się znaleźliśmy, wyszukiwaliśmy najbliższe lokale gastronomiczne. Smartfon z kartą lokalnej sieci komórkowej i dostępem do internetu czyni Wietnam o wiele łatwiejszym do eksploracji, nie tylko kulinarnej. Polecamy!

Czego zdecydowanie nie gryźć?

Świadomie narażaliśmy się na ekstremalne przeżycia, spożywając nieznanych nam przedstawicieli flory i fauny. To, co nas zmogło, to zbytnia świeżość niektórych składników. Zamawiając porcję ryb cá kèo(Pseudapocryptes elongatus) jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Przycupnęliśmy na plastikowych krzesełkach, a na stoliku pojawił się przenośny grill, który po naciśnięciu przycisku dmuchawy buchał żarem aż miło. W świetle księżyca przyglądaliśmy się życiu sennego miasta Rạch Giá w Delcie Mekongu i odpoczywaliśmy po trudach podróży. Chwilę później porażeni głosem nastoletniego amatora karaoke, wiedzieliśmy, że ten wieczór nie może skończyć się dobrze. Przed nami pojawił się półmisek z rybami – w ich wątłe ciała powbijane były bambusowe patyczki, ale nie zwracaliśmy na nie zbytniej uwagi, w ogólnym ferworze grillowania. Dopóki nie zaczęły się ruszać. Ryby, a nie patyczki ;) Zaskoczeni uciekającą kolacją zawołaliśmy obsługującego nas chłopca, ale ten w ogóle nie rozumiał naszych obiekcji – “im świeższe, tym lepsze”. Szybko opiekliśmy cá kèo na ostrym ogniu i było to najgorsze doświadczenie kulinarne w naszym życiu. Po raz pierwszy w pełni odczuliśmy ofiarę żywej istoty i musimy przyznać, że nawet nasz największy apetyt nie był jej wart.

Często winą za nasz stosunek do zwierząt obarcza się biblijne słowa, mówiące o panowaniu człowieka “(…) nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!”, jednak jak widać na przykładzie Wietnamu i bez chrześcijańskiej myśli, ludzie traktują zwierzęta jako źródło białka, przymykając oko na ich cierpienie. Jest to zaskakujące podejście jak na zdominowany przez buddyzm kraj.

W co wgryźć się głębiej?

Począwszy od tego wpisu rozpoczynamy na blogu nowy cykl, w którym podpowiadać będziemy jak przygotować nieznane wietnamskie potrawy z dostępnych na polskim rynku składników. Zaczniemy od sałatki z kwiatów bananowca, która uzależnia swoją chrupkością. Jest to pierwszy przepis cyklu, ponieważ pąki przebyły długą drogę w naszym bagażu i chcemy jak najszybciej się z nimi rozprawić.

Sałatka z kwiatów bananowca (Nộm hoa chuối)

Składniki:
  • 2 niewielkie kwiaty bananowca lub 1 średni
  • 1 opakowanie prażynek z sezamem (bánh đa mè đen)
  • 150g surowych mrożonych krewetek
  • 100g surowego boczku wieprzowego (wąski pasek)
  • 1/2 pęczka rau răm (laksa, Persicaria odorata)
  • 1/2 pęczka kolendry
  • 1/2 pęczka pachnotki (tía tô, Perilla frutescens)
  • 1 czerwona cebula
  • 1 marchew
  • 2 limonki
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 chilli tajskie
  • 1/2 papryki peperoni
  • 1 łyżka suszonej cebulki
  • 2 łyżki orzechów arachidowych
  • 2 łyżki sezamu
  • 3 łyżki sosu rybnego
  • 4 łyżki octu ryżowego
  • 1 łyżka cukru trzcinowego

Sposób przygotowania:

Przygotowujemy miskę z zimną wodą (2l) i octem, w której moczyć będziemy pokrojone kwiaty bananowca, aby nie zbrązowiały. Płuczemy je zimną wodą i pozbawiamy zewnętrznych płatków (zostawiamy tylko te, które są miękkie i mają jaśniejszy kolor). Kroimy w bardzo cienkie plastry, zaczynając od węższej strony pąka. Odstawiamy na 15 minut do zakwaszonej wody.

W tym czasie gotujemy boczek z 1 łyżką sosu rybnego (15 minut). Pod koniec dodajemy krewetki i gotujemy kolejne 2 minuty. Boczek przelewamy zimną wodą, a krewetki przekładamy do miski wypełnionej wodą z kostkami lodu, dzięki czemu łatwiej będzie je obrać.

Kiedy nasze składniki się studzą znajdujemy chwilę na przygotowanie sosu – mieszamy razem cukier, sos rybny, sok z 1,5 limonki, przeciśnięty przez praskę czosnek i posiekane chilli.

Zimny już boczek kroimy w cienkie plastry, a krewetki oczyszczamy. Następnie przekładamy do miski i zalewamy sosem. Odkładamy do leżakowania.

Kwiaty bananowca płuczemy dokładnie, aby nie pozostały żadne drobne zalążki bananów, przekładamy do miski i polewamy sokiem z połówki limonki. Marchew traktujemy nożem do julienne, cebulę kroimy w cienkie krążki, liście ziół i chilli szatkujemy.

Do miski z krewetkami i boczkiem dodajemy pozostałe składniki i dokładnie mieszamy. Na koniec posypujemy sałatkę suszoną cebulką oraz uprzednio uprażonymi orzechami i sezamem. Przybieramy krewetkami, cienko pokrojoną papryczką peperoni, liśćmi kolendry.

Ostatnim krokiem jest przygotowanie prażynek – super ekspresowa wersja polega na włożeniu ich do mikrofalówki na 30 sekund. Łamiemy je na mniejsze części, aby wygodnie było na nich ułożyć porcję sałatki i schrupać. Kruchość, na którą składa się połączenie dźwięku i siły użytej do rozdrobnienia pożywienia, ma wpływ na odczuwaną przyjemność z jedzenia. Wietnamczycy zwracają szczególną uwagę na ten aspekt komponując dania, więc na pewno w naszych kolejnych przepisach pojawią się również inne chrupiące składniki.