W Krakowie rządzimy się sentymentami, a nie skomplikowanym grafikiem otwierających się i zamykających lokalnych przybytków. Za sprawą piramidalnych zbiegów okoliczności zwykle ktoś zwyczajnie – niezwyczajnie zaprasza nas do stołu i stawia miskę czekającą już tylko na wypełnienie porcją kojącego duszę pokarmu. Trochę z chytrości, a trochę z braku innych opcji zatrzymujemy detale uczt dla siebie, ale tym razem będzie inaczej. Mira Park kocha karmić do tego stopnia, że otwiera swój dom dla każdego – wegetarian, amatorów grilla tonącego pod górą boczku, ryżowych rolek, streetfoodu, sentymentalnej kuchni rodzinnej, pierożków mandu, nieskończonych nitek makaronu czy koreańsko-meksykańskich fuzji.