„Jordan, you’re welcome” to słowa, które słyszeliśmy na każdym kroku naszego wyjazdu. I chociaż wkrada się w nie błąd tłumaczeniowy (zamiast zamierzonego „witaj” jest „nie ma za co”), to w gruncie rzeczy, paradoksalnie, hasło to jest bliskie skomplikowanej gościnności Jordanii.
Kod kulturowy relacji gospodarz-gość tego kraju może być nadinterpretowany jako serdeczność – witani jesteśmy bowiem uśmiechem połączonym ze spojrzeniem prosto w oczy. To przyjemne dla nas wrażenie ciepła emocjonalnego nie jest jednak zachętą do pogłębienia relacji, a elementem zwyczajowej wymiany uprzejmości. Tylko tyle i aż tyle, bo sprawia, że hojnie polukrowane turystyczne oblicze Jordanii pozostawia po sobie miłe wspomnienia i zachęca do powrotów.
Dlaczego Jordania?
Wybraliśmy Jordanię za cel zimowego wypoczynku, ponieważ zapewnia kuszący bilans krótkiego czasu bezpośredniego lotu w atrakcyjnej cenie, umiarkowanej temperatury, smacznej i znanej nam kuchni oraz zróżnicowanych krajobrazów. Nie żartuję – w ten sposób analizowaliśmy możliwe kierunki podróży! Sądząc po wypełnionym do ostatniego miejsca samolocie nie jesteśmy odosobnieni w tym wnioskowaniu i jest to zapewne algorytm dość świeżego sukcesu tego kraju na rynku turystycznym.
Dlaczego Akaba?
Od połowy grudnia 2022 roku, znane tanie linie lotnicze uruchomiły bezpośrednie połączenie lotnicze między Warszawą (przepraszam za stolico-centryzm, ale po prostu tu mieszkamy) a Akabą, która znajduje się na południu Jordanii. Miasto to należy do specjalnej strefy ekonomicznej, w której zniesiono obowiązek wizowy pod warunkiem pobytu nie krótszego niż dwie noce i trzy dni.
Natomiast wybierając lot do Ammanu musicie liczyć się z dodatkowym kosztem 40 JOD (ok. 240 zł) od osoby za wizę miesięczną, otrzymywaną bezpośrednio na granicy. Można jednak uniknąć tej opłaty na dwa sposoby:
- podróżując do Akaby w ciągu 48 godzin od przylotu i rejestrując swój pobyt w oficjalnym biurze wizowym ASEAZA Aqaba Special Economic Zone Authority سلطة منطقة العقبة الاقتصادية الخاصة
- kupując Jordan Pass za 70 JOD, który zwalnia z obowiązku wizowego, a jednocześnie jest biletem wstępu do ponad 30 atrakcji, w tym słynnej Petry, za której odwiedzenie w innym przypadku należy zapłacić 50 JOD. Jest to opcja dla osób, które planują minimum 3 dniowy pobyt w Jordanii. Jordan Pass kupić można na oficjalnej, rządowej stronie.
Dlaczego Wadi Rum?
Wadi Rum (czyt. Ładi Ram, وادي رم) to największa dolina w Jordanii, która znajduje się w odległości ok. 60 km od Akaby. Jeszcze nie wylądowaliśmy, a jej widok sprawił, że większość pasażerów wyciągnęła telefony, aby w postaci zdjęcia zatrzymać na zawsze, tę wyjątkową perspektywę na pustynię.
Jej paleta kolorów wymaga przyzwyczajenia: od czerwieni do fioletu otaczających wzgórz, przez pomarańcz ciągnącego się po horyzont piasku. Nawet nie wiecie, jak w tym kontekście, cieszy oczy odrobina zieleni roślinności, walczącej z trudnymi warunkami klimatycznymi.
To nierealne doświadczenie piękna natury. Z czasem zaczęliśmy dostrzegać jednak szczegóły i logikę tego miejsca – koleiny stanowiące pustynne drogi, prawdziwych nomadów w prowizorycznych schronieniach, kamienie i opony wyznaczające granice własności. Nie łudzimy się jednak, że to wielkie odkrycia, ale te powierzchowne spostrzeżenia z krótkiego pobytu są dla nas przedsmakiem tego, czego można doświadczyć poświęcając więcej czasu i uwagi pustyni.
Jak dotrzeć?
Zdecydowaliśmy się na skok na głęboką wodę, totalne oderwanie się od zimowej atmosfery Polski. Wylecieliśmy wcześnie rano, a nieco po 12, po 4 godzinach lotu i 2 godzinnej różnicy stref czasowych, wsiedliśmy do taksówki, która prosto z lotniska zabrała nas do wioski Rum, będącej bazą do wypraw do doliny Wadi Rum. Koszt godzinnego przejazdu to około 40 JOD, ale może być wyższy lub niższy w zależności od umiejętności targowania się i aktualnego popytu, który jest zwykle wyższy, gdy lotnisko opuszcza jednocześnie tłum turystów.
Oczywiście można dotrzeć najpierw do Akaby, a później zdecydować się na kolejny przejazd taksówką (~25 JOD), wynajętym samochodem, lokalnym autobusem (~3 JOD) lub w ramach zarezerwowanej wycieczki.
Gdzie nocować?
W serwisach rezerwacyjnych znajdziecie mnóstwo opcji noclegowych na pustyni – w poszukiwaniu opcji dopasowanej do subiektywnych wymagań warto uwzględnić jednak niskie temperatury panujące w nocy (zimą może być to nawet na granicy przymrozku). Ogrzewanie i ciepła woda nie są dostępne we wszystkich obozowiskach. Niska cena i obietnica doświadczenia autentyzmu beduińskiego życia mogą kusić, ale nie łudźmy się – nadal płacimy za usługę turystyczną i nie dostajemy punktów wzorowego podróżnika tylko dlatego, że wybraliśmy skromniejsze warunki noclegowe. Oczywiście działa to również w drugą stronę – obozowiska z najwyższymi stawkami to po prostu produkt skrojony pod inne potrzeby.
My wybraliśmy Memories Aicha z panoramicznymi kapsułami, aby poczuć jeszcze bardziej przywodzący Marsa klimat tego miejsca i od pierwszego dnia urlopu nie martwić się komfortem. W ramach pobytu wspięliśmy się na pobliskie wzgórze, aby ogrzać się w promieniach zachodzącego słońca, obserwowaliśmy nocą gwiazdy wraz z komentarzem naszego przewodnika, wpadliśmy po ciemku na wielbłądy, no i jedliśmy. Zarówno kolacja, jak i śniadanie były tak zróżnicowane, że nie udało nam się spróbować wszystkiego mimo ogromnych chęci. Oczywiście jakość jedzenia w formie bufetu nigdy nie osiąga poziomu restauracji, specjalizujących się w konkretnych daniach, ale jakość jedzenia w tym obozowisku była naprawdę satysfakcjonująca, co wyjątkowo rzadko zdarza nam się w ramach hotelowych posiłków.
Następnego dnia pojechaliśmy na 2-3 godzinną wycieczkę jeepem, która polegała na krótkich przejazdach pomiędzy typowymi atrakcjami – wąskim kanionem, kamiennym mostem, obozowiskiem z wielbłądami. Wiecie, z jednej strony turystyczny koszmar, a z drugiej – nie dziwi, że naturalne piękno doliny Wadi Rum budzi takie zainteresowanie. Sposobem na obejście kontaktu z innymi turystami jest wybranie mniej standardowych godzin objazdu, ale wtedy zapomnieć można o ciepłym świetle zachodu słońca, podkreślającym czerwoność wzgórz, tworzących nieziemski charakter tej doliny. Coś za coś.
Co byśmy zmienili?
W ramach wyjazdu rodzinnego nie było przestrzeni na większą aktywność fizyczną, a kuszą opcje wspinaczki. Poza tym ominęła nas możliwość poznania kuchni Beduinów – indywidualna wycieczka nastawiona właśnie na jedzenie i wspólne gotowanie to plan na powrót do Wadi Rum.