Jak mówi starożytne japońskie przysłowie: „Znajdź sobie w życiu kogoś, kto będzie patrzył na Ciebie tak jak Kasia patrzy na obrazy rezonansu magnetycznego dobrze uformowanego onigiri.”
Ale od początku!
To niesamowite kiedy z Japonii na 1 dzień (11 godzin lotu w jedną stronę!) przylatuje właściciel manufaktury herbaty tylko po to, aby opowiedzieć i pokazać Polakom jak wygląda przemiana świeżych liści w intensywnie zielony napar. Takayanagi Hironobu z Shizuoki wykazał się niesamowitą cierpliwością w odpowiadaniu na nasze pytania, dzięki czemu możemy podzielić się z Wami trzema wskazówkami.
➡ Po pierwsze sposób przechowywania herbaty zależny jest od tego jak szybko planujecie ją wypić. Jeśli poniżej miesiąca – możecie przechowywać ją w temperaturze pokojowej. Dłużej niż miesiąc – najlepiej w lodówce. Natomiast zamknięte opakowanie herbaty, której nie planujecie wypić w najbliższym czasie najlepiej jest zamrozić.
➡ Po drugie – nie przesypujcie herbaty do pojemników, wystarczająco dobre jest opakowanie, w którym została zakupiona. Wystarczy pozbyć się nadmiaru powietrza, zrolować brzeg i przełożyć całość do torebki strunowej.
➡ Po trzecie – zwróćcie uwagę z którego zbioru pochodzą herbaciane listki. W Japonii zbiory odbywać się mogą 4 razy w ciągu roku, ale pierwszy (kwiecień/maj) daje najlepsze efekty.
Jeśli chcielibyście spróbować herbaty Takayanagi Hironobu z ponad stuletniej herbaciarni Takayanagi Seicha, zajrzyjcie na stronę polsko-japońskiego małżeństwa: Shamisen w Warszawie AOI 葵.
Wizyta u Pani Onigiri nie byłaby jednak kompletna bez ryżowych kanapek. Kasia opowiadała o swoich praktykach w słynnym Onigiri Bongo (Tokio) おにぎりぼんご, a zaraz potem mogliśmy podejrzeć jak z teorii przechodzi w praktykę sprawnie formując ryżowe kanapki. Poza naszymi ukochanymi już smakami, czyli mrożonym żółtkiem kurzego jaja doprawionym sosem sojowym oraz z płatkami katsuobushi i majonezem, po raz pierwszy spróbowaliśmy wegańskiej „ikury”, czyli perełek tapioki doprawionych tak, aby imitowały ikrę łososia. Jakie wrażenia? Nie chciałabym rezygnować z wersji rybnej, ale wegańska jest tak dobra, że chętnie jadłabym je na zmianę. ? Pełen zachwyt! Na dodatek ryż koshihikari z Niigaty i nori od zaprzyjaźnionej Japonki, więcej do szczęścia nie trzeba.