main

Restauracje

La Vietnamita – zmagania z oczekiwaniami

Wiktoria Górecka - 2018-08-02

Rzadko się zdarza, aby oczekiwania względem lokalu gastronomicznego były aż tak duże. Apetyt pobudzony październikową zapowiedzią nowej wietnamskiej restauracji w centrum Warszawy dał o sobie znać. Kiedy po blisko dziewięciu miesiącach ruszyły prace wykończeniowe w Internetach podejrzeć można było zdjęcia robione przez amatorów zupy phở, czatujących na przebłysk nadziei o wyznaczeniu oficjalnego terminu otwarcia.

„I wreszcie!” To chyba najpopularniejszy komentarz na widok otwartych drzwi La Vietnamity. Sama przekraczałam je kilkukrotnie – wpierw podczas festiwalu, którego celem było zapoznanie się z testowym menu, a później wiedziona specjałami ze stałej karty.

Inauguracyjny weekend był szkołą przetrwania

Muszę przyznać, z perspektywy naocznego świadka, że inauguracyjny weekend był dla zespołu La Vietnamity szkołą przetrwania i terapią szokową w jednym. Udało nam się jednak w rodzinnej atmosferze poucztować, bo taka jest idea kuchni wietnamskiej – jedzenie raczej w kolektywie niż delektowanie w samotności. Jak same wrażenia smakowe? Dziewięć dań, które trafiły na nasz stół podczas festiwalu, poziomem wykonania odpowiadały niskiej cenie (29 zł od osoby), niespotykanej w lokalach w centrum Warszawy. Pomyłki przy wydawaniu, zrozumiałe kiedy zespół dopiero się dociera, sprawiły niestety, że nie byłam pewna czy dania smakowały zgodnie z założeniami autorów menu.

chả ốc Hà Thành
chả ốc Hà Thành (zapiekane ślimaki z liśćmi pieprzowca i białym pieprzem)

Na kolejną ucztę wybrałam się z lekką rezerwą, ale za to w towarzystwie dwóch wietnamskich foodie Diep i Tra My, które szczęśliwie są akurat w ciąży (spokojnie, nie ze sobą), co znacznie zwiększa ich konsumpcyjne możliwości. Idealna kompania!

Ze stałego menu wybrałyśmy przede wszystkim specjały

Ze stałego menu wybrałyśmy przede wszystkim specjały, które rzadko pojawiają się w Polsce. Ja, od pierwszego spojrzenia w kartę, nastawiłam się najbardziej na chả cá Lã Vọng, czyli suma smażonego z kurkumą oraz dodatkami – makaronem ryżowym, koperkiem (zdecydowanie za mało!), sosem ze sfermentowanych krewetek i orzechami arachidowymi. Druga intrygująca pozycja to chả ốc Hà Thành – zapiekane ślimaki z liśćmi pieprzowca (dzikiego betelu) i białym pieprzem.

Oba dania są dość wiernym odzwierciedleniem oryginałów, więc spodziewać się możecie przekroczenia sfery komfortu – w moim przypadku zaskutkowało to uzależnieniem od pasty krewetkowej, a ślimaki w tym wydaniu są mięciutkie i pachną ziołami. Nie we wszystkich przypadkach reakcja musi być taka sama, więc jeśli na pierwszy raz nie chcecie zbyt eksperymentować, dobrym daniem będzie pyszna ryba z boczkiem długo gotowana w sosie z karmelu i sosu rybnego (cá kho tộ và cơm tấm). Mam jedynie nadzieję, że zostanie wymieniona na makrelę zamiast brzmiącej sentymentalnie, ale niepokojąco „ryby z Delty Mekongu”.

I to właściwie koniec moich poleceń, ale nie znaczy to, że był to koniec naszej uczty. Zupa phở bò (z wołowiną) i phở gà (z kurczakiem), chociaż przyzwoite, wymagają poprawek, żeby osiągnąć poziom choćby streetfoodowy. Cieszy, że przygotowywane są na oddzielnych wywarach, co wbrew pozorom wcale nie jest normą w innych lokalach. Pamiętajmy jednak, że La Vietnamita, sądząc po wystroju i deklaracjach właścicielki, aspiruje do poziomu restauracji, a nie baru orientalnego w wersji beta. Testując jednak tak podstawowe dania jak kurczak smażony z trawą cytrynową i chili (gà xào sả ớt) czy świeże sajgonki (gỏi cuốn tôm thịt) widać niezdecydowanie i brak spójności koncepcji. Pierwsze dostosowane zostało kompletnie do wyobrażonego gustu polskich gości (pierś kurza pływająca w sosie z papryką), do drugiego trafił sos nieudanie stylizowany na orzechowy z południa Wietnamu, a w składnikach pojawiła się marchew i papryka (dla koloru), co kompletnie zaburza ich delikatny smak. Trochę się tym zmianom jednak nie dziwię, bo nie raz słyszałam komentarze dotyczące wietnamskich dań, że kości w kurczaku to skandal, a świeże sajgonki nie mają smaku (halo! trzeba je w sosie zamoczyć!). Takie modyfikacje nie dziwią w barze, jednak kiedy ceny za główne dania dochodzą do 49 zł oczekiwać można wysokiej jakości. W moim odczuciu potrawy powinny być przynajmniej lepszą wersją tych, które zjemy chociażby w Wólce Kosowskiej. Tak niestety na razie nie jest.

chả cá Lã Vọng
chả cá Lã Vọng (sum smażony z kurkumą oraz dodatkami: makaronem ryżowym, koperkiem, sosem ze sfermentowanych krewetek i orzechami arachidowymi)

W La Vietnamita zaskakują nawet napoje

W La Vietnamita zaskakują nawet napoje – na przykład cà phê Việt Nam, czyli kawa wietnamska z kokosowym olejem (wycofana po wizycie). Rzeczywiście w niektórych modnych kawiarniach w Wietnamie pojawia się czarny napar z mlekiem kokosowym, ale najpopularniejsza wersja zakłada dodatek mleka skondensowanego, którą znajdziecie w menu pod nazwą cà phê nâu. Sama kawa niezależnie od tego czy z dodatkami czy bez jest bardzo uczciwa tzn. piekielnie mocna, co sprawdziłam zaglądając do środka zaparzacza. Znajdziecie w nim od 1/3 do 1/2 objętości mielonej kawy Trung Nguyên numer 4, której ziarna Arabica, Robusta, Catimor, Excelsa dają charakterystyczny czekoladopodobny aromat. Z napojów dobra jest też mrożona zielona herbata z cytryną i trawą cytrynową (trà chanh sả), chociaż jej cena (18 zł) w porównaniu z najtańszym głównym daniem, czyli tofu w sosie pomidorowym (đậu phụ sốt cà chua) za 19 zł jest dla mnie niezrozumiała.

Trochę drażnią mnie jednak komentarze takie jak „za drogo, na Marywilskiej taniej” albo „26 zł za pho??”. To restauracja, a nie uliczny bar i też nie pierwszy wietnamski lokal w stolicy, który ma ceny wyższe niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Będę walczyć o sprawiedliwe traktowanie kuchni wietnamskiej – skoro restauracje koreańskie czy tajskie mogą swobodnie przekraczać granicę 20-30 zł za danie, to dlaczego kuchnia Wietnamu miałaby być pod tym względem gorsza? Chciałabym jednak, żeby wzrost cen był uzasadniony podwyższeniem jakości np. zastosowaniem droższych składników, przeszkoleniem obsługi kelnerskiej czy stworzeniem przyjemnego wystroju wnętrza. To ostatnie znajdziemy w La Vietnamicie.

Czekam jednak na większą zgodność koncepcji właścicielki i szefa kuchni z Hanoi, ponieważ zapowiadają ciekawe zmiany. Marzą o wprowadzeniu prawdziwych wietnamskich posiłków (cơm thuần việt), które zamawiać będzie można dla minimum dwóch osób. Wzajemnie dobrane dania tworzyć będą zestaw – podjadając z różnych miseczek doświadczymy tego jak wygląda domowa kuchnia, a nie tylko dość dobrze już wypromowany streetfood.

La Vietnamita

Adres: al. Jana Pawła II 52/54, Warszawa
Godziny otwarcia: niedz.-czw. 10:00-21:00, pt.-sob. 10:00-22:00

cá kho tộ và cơm tấm
cá kho tộ và cơm tấm (ryba z boczkiem długo gotowana w sosie z karmelu i sosu rybnego)
cá sốt xì dầu (ryba w gęstym sosie na bazie Maggi) – wycofana po wizycie
tôm sốt me (krewetki z sosem tamaryndowym)
phở bò
phở bò (zupa pho z wołowiną)
gỏi cuốn tôm thịt
gỏi cuốn tôm thịt (świeże sajgonki/springrollsy z krewetkami i wieprzowiną)
cà phê Việt nam (kawa z olejem kokosowym)