Czy próbowaliście kiedyś przygotować samodzielnie lody? My tak. Zdaliśmy sobie dzięki temu sprawę, że nawet najbardziej naturalna kremowość kryje w sobie tysiące kalorii. Jedno jest pewne – nasze receptory smaku przytłumione zimnem wymagają stymulacji podwójną dawką słodyczy. Czy da się jednak uniknąć chociaż odrobiny tłuszczu nie pozbawiając się przyjemnej konsystencji zamrożonego deseru?
Rozwiązanie przywędrowało do nas z Azji w postaci shaved ice. W Polsce deser ten znany był do tej pory jako szron zalewany słodkimi syropami w dyskotekowych kolorach. Jak się domyślacie nie jesteśmy fanami tej uproszczonej stylistyki. Na szczęście koreańskie bingsu (빙수) to zupełnie inna historia!
Jest to najstarsza forma lodowego deseru
Jest to najstarsza forma lodowego deseru powstała około XIV w., kiedy to na rozpływające się na języku płatki cienko ciętego lodu trafiły różne „dosmaczacze” – w najbardziej tradycyjnej formie fasola azuki, ryżowe kluseczki tteok oraz sproszkowane orzechy. W prawie niezmienionej formie dotarły do naszych czasów, dzięki czemu deserem patbingsu (팥빙수) cieszyć się możemy również w Warszawie, dzięki przycupniętej na Nowogrodzkiej Cafe Crystal.
Pośród sztucznego bluszczu rządzącego w wystroju tej kawiarni ukryć się możecie przed spojrzeniami liczących kalorie ciekawskich. Chociaż gigantyczne desery bazują na mleku (naturalnym, czekoladowym i kawowym) to w dodatkach możecie poszaleć. My wolimy wersje z zielonej herbaty i tradycyjną, ale żądnym foodpornu o wiele bardziej spodobają się bingsu fusion inspirowane tiramisu i sernikiem.
Oszołomieni wyborem chcemy zamówić trzy porcje
Oszołomieni wyborem (jest jeszcze midzy innymi truskawka, oreo, melon, ananas i jogurtowe z owocami leśnymi) chcemy zamówić trzy porcje na dwie osoby, ale po bliskich oględzinach apetycznych imitacji deserów okazuje się, że nawet małe bingsu są tak duże, że nie ma co szaleć i lepiej zostawić sobie coś na kolejne wizyty. Na dodatek rzeczywiste lody wyglądają jeszcze lepiej niż substytuty o czym przekonuje nas okrzyk obsługi na widok zakończonej pracy i po chwili pojawiające się przed nami bingsu.
W smaku delikatne, mleczne, bez sztucznego posmaku, z którym mieliśmy nieprzyjemność zapoznać się w koreańskich restauracjach traktujących ten deser jedynie jako dodatek do menu. Tradycyjne patbingsu cieszą różnymi konsystencjami i nie są zbyt słodkie, co uznajemy za zdecydowany plus. Szkoda, że mleko skondensowane nie jest podawane osobno, aby umożliwić dostosowanie do własnych preferencji.
Natomiast wersja z zieloną herbatą jest intensywna w smaku i kolorze, chociaż mogłaby być mniej gorzka (wysokiej jakości matcha wbrew pozorom ma delikatniejszy, lekko słodki smak, więc wcale nie powinniśmy kojarzyć goryczy jako cechy wyróżniającej). Niemniej oba rodzaje bingsu zostają przez nas momentalnie pochłonięte i na kolejne smaki na pewno wrócimy.
PS. Jeśli chcecie zobaczyć jak bingsu je się w Korei TU znajdziecie nagranie z pornografią spożywczą mukbang z rzeczonym deserem w roli głównej. Enjoy!
Cafe Crystal
Adres: ul. Nowogrodzka 22, Warszawa
Godziny otwarcia: pon.-pt. 7:00-23:00, sob.-niedz. 7:00-22:00