X

Meet & Eat – w pogoni za autentycznością

Wyszukiwanie lokali z autentyczną kuchnią w dziwnych miejscach to nasza specjalność. Zwykle oznacza to jednak zapuszczanie się w ukryte zakamarki targowiska czy industrialne obrzeża miasta, a nie eksplorację food courtu w galerii handlowej.

Do Meet and Eat w warszawskiej Galerii Mokotów przywiodła nas jednak wieść, że w menu pojawiły się specjały, których nie ma nigdzie indziej w Polsce. Sami przyznajcie, że zupa z przepiórki z ziołami z gór na północy Wietnamu czy kurczak gotowany w liściu lotosu brzmią obłędnie na tle gastronomii orientalnej w Polsce!

W menu pojawiły się specjały, których nie ma nigdzie indziej w Polsce  

Pamiętam ten lokal jeszcze z czasów poprzedniego właściciela. Kuchnia wietnamska była wtedy uważana za pośledniejszą, niegodną zaistnienia w przestrzeni świątyni konsumpcjonizmu. Co innego Tajlandia, kojarzona z egzotycznymi wakacjami w tropikach. Wietnamczycy przechrzcili się więc na Tajów i tak rozpoczęła się historia Meet & Eat.

Na szczęście czasy się zmieniają! Obecnie we wnętrzu lokalu z przyjemnością dostrzec możemy charakterystyczne dla Wietnamu dekoracje – stożkowe kapelusze nón lá, misterne konstrukcje z bambusa i bukiety świeżych kwiatów. To pierwsza jaskółka zmiany.

A jak w menu? Tajskie curry nadal cieszą się popularnością wśród gości lokalu, ale obecnie przygotowywane są przez rodowitego Taja i tworzą margines karty. Nie jesteśmy ich fanami i generalnie oblicza tajskiej kuchni w Polsce, ale ten temat zostawmy sobie na inną okazję. 😉

To, co wyróżnia Meet & Eat to zestawy składające się z sześciu dań. Koncepcja ma moim zdaniem sens, ponieważ skomponowanie wietnamskiego posiłku nie jest wcale takie proste – ryby i owoce morza, często uzupełniane są mięsiwami wszelakimi, to co smażone kontrastuje z duszonym czy świeżym, a zupy są znaczenie lżejsze i służą do popijania w trakcie uczty. Niestety kiedy bliżej przyglądam się zestawom dostrzegam brak konsekwencji np. ryż smażony, który zwykle jest tanią opcją samodzielnego posiłku stanowi jedno z dań zestawu. Tak się po prostu w Wietnamie nie je.

Największe wrażenie robi na mnie efektowny kurczak gotowany w liściu lotosu

Zdecydowanie najlepiej wypada zestaw 4, na który się decydujemy (no może poza sałatką owocową z bitą śmietaną, która jest abstrakcyjną wariacją na temat preferencji smakowych Polaków). Największe wrażenie robi na mnie efektowny kurczak gotowany w liściu lotosu – jest soczysty i intensywnie pachnie liśćmi limonki kaffir. Nawet w swojej ojczyźnie jest to danie odświętne i dość rzadko spotykane.

Dużym zaskoczeniem może być dla wielu gości zupa z przepiórki. W Wietnamie zamiast niej stosuje się jedwabistego kurczaka – zatem idea ekskluzywnej bazy do zupy została zachowana. Wraz z ziołami leczniczymi thuốc bắc (bulwy pochrzynu chińskiego, korzeń żeń-szenia, nasiona łzawicy, jagody goji i owoce głożyny pospolitej) tworzy smakowity i treściwy wywar.

Poza zestawem i drobnymi przekąskami próbujemy również klasyków w bardziej streetfoodwym stylu. Zaskakująco dobrze wypada phở bò – klarowna, minimalistyczna wersja z północy Wietnamu jest dość mocno aromatyzowana cynamonem, anyżem i czarnym kardamonem, ale to nam odpowiada. Kucharz z Hải Phòng, miasta portowego w okolicy słynnej Zatoki Ha Long, nadaje phở swój własny sznyt (jest bardziej słona niż w Hanoi).

Podroby smakują lepiej niż w Wólce Kosowskiej!

Udaje nam się jeszcze namówić szefa kuchni na smażone podroby i tu wielkie zaskoczenie! Smakują lepiej niż w wychwalanej przez nas Wólce Kosowskiej. Sami nie możemy w to uwierzyć sięgając po kolejne kąski. Jelita mają idealną konsystencję – miękką i sprężystą wewnątrz, na zewnątrz przyjemnie chrupiącą. Ten kontrast w połączeniu z ich naturalnie lekko słodkim smakiem to mistrzostwo.

Nigdy nie przypuszczałabym, że przychodzić będę do food courtu w galerii handlowej, żeby w wietnamskiej restauracji zjeść podroby, ponieważ miejsca tego typu rządzą się swoimi prawami. Cieszy mnie zwrot Meet & Eat w kierunku autentycznej kuchni, ale wydaje mi się, że zasadny byłby w bardziej sprzyjających warunkach lokalowych. Tymczasem wyczuwalne jest pewne niezdecydowanie w założeniach konceptu – świetne dania przeplatają się ze spolszczonymi interpretacjami, co przy wysokich stawkach (powyżej 400 zł za zestaw dla 4 osób) jest dość dyskusyjne.

Meet & Eat

Adres: ul. Wołoska 12, 02-675 Warszawa (Galeria Mokotów)
Godziny otwarcia: pon-sob 10:00-22:00; nd 10:00-21:00
Telefon: 720 887 288

Podobne wpisy