Jest takie miejsce, gdzie siedząc na chłodnej macie tatami, pachnącej słomą ryżową, przenoszę się myślami do Japonii. W dłoni ceramiczna czarka, w której wnętrzu miesza się Wschód z Zachodem: zielona sproszkowana herbata i mleczna pianka.
Za szklaną szybą witryny znajdziecie słynne japońskie przysmaki, z których część robiona jest na miejscu (sernik, ciasto sakura, truskawka w ryżowym cieście – daifuku), a reszta sprowadzana jest z dalekich wysp (rybki taiyaki, placki dorayaki).
Byłoby idealnie, bo na tle naszego warszawskiego rankingu matcha latte, tutejszy zielony napar wypada całkiem dobrze. Niestety Matcha Tea House brakuje najważniejszego – japońskiej omotenashi. Nazywana jest gościnnością, ale to coś więcej. To poczucie, że jako klient czuje się zaopiekowana. To zrozumiałe, że w Polsce nikt z pokorą i uniżeniem nie bije pokłonów przez klientem, ale wnętrza nie tworzą herbaciarni, a ludzie. Tymczasem w Matcha House mimo umiarkowanego ruchu brak chętnych do rozmowy o herbacie, a w menu poza podstawową nazwą (matcha, gyokuro) nie znajdziemy konkretnych informacji o pochodzeniu liści, nie wspominając już o dacie zbioru. Są to czynniki decydujące o jakości naparu, co ma bezpośrednie przełożenie również na jego cenę.
Matcha Tea House
Adres: ul. Mokotowska 17, Warszawa
Godziny otwarcia: codziennie od 8:00 do 23:00