Ugotowanie ryżu kleistego wymaga trochę gimnastyki. Zwyczajny garnek elektryczny daje średnie rezultaty – ziarna lepią się, ale są zbyt miękkie. Garnek z sitkiem do parowania to już zdecydowanie lepszy wybór, ale my decydujemy się na powrót do korzeni, czyli wybór parownika z Tajlandii/Laosu – krajów, w których kleisty ryż jest chlebem powszednim.
Zacznijmy jednak od początku – mimo, że ryż kleisty wydawać się może w Polsce nowinką, to w rzeczywistości jest odmianą najstarszą, uprawianą od jakichś 4 tysięcy lat (niektóre źródła mówią nawet o 10 tysiącach!). W przeciwieństwie do ryżu długoziarnistego (np. jaśminowego) spożywa się go dłonią formując niewielkie porcje na jeden kęs. To pierwszy sprawdzian dla kucharza, ponieważ wbrew nazwie – kleisty – dobrze ugotowany ryż nie powinien przyklejać się do palców. Jego sprężyste ziarna łączą się ze sobą, ale nie rozgniatają łatwo pod naciskiem. Taki efekt to dla nas łatwizna odkąd gotujemy w tajskim parowniku, a zapach bambusa i ryżu rozchodzący się po całej kuchni to najlepsze zaproszenie do jedzenia.
Cztery kroki do idealnego kleistego ryżu:
- Dokładnie płuczemy kleisty ryż (wodę warto zachować do podlewania roślin)
- Namaczamy go przez 4 godziny (nie trzeba przesadzać z czasem namaczania – kleistość ryżu jest wynikiem niskiej zawartości amylozy, a nie stopnia wchłonięcia wody)
- Do namoczonego kosza przekładamy ryż, umieszczamy go na aluminiowym garnku z wrzącą wodą, zakrywamy dowolną przykrywką i gotujemy przez 20 minut
- Potrząsamy ryżem tak jak to jest pokazane na nagraniu i ponownie odstawiamy sito na garnek. Zakrywamy przykrywką i gotujemy kolejne 5 minut tak, aby ryż miał szansę uparować się równomiernie. Gotowe!
Tak ugotowany ryż może stać się składnikiem zarówno wytrawnych, jak i słodkich dań. Ponieważ nie dodaje się do niego soli często towarzyszy mu prosty sos składający się z czerwonego i zielonego chilli, czosnku, soku z limonki oraz sosu rybnego.
Na koniec dobra wiadomość: zestaw (garnek z koszem) do gotowania kleistego ryżu udało nam się znaleźć w sklepie Masala (dostępny stacjonarnie i przez Internet)! Nie trzeba więc go sprowadzać specjalnie z Tajlandii 🙂