X

Thai Thai versus Why Thai

Na pierwszy ogień poszła niedawno odznaczona restauracja, ale obeszliśmy się smakiem z powodu ponad miesięcznego czasu oczekiwania na rezerwację stolika, menu innych wyróżnionych nie bardzo trafia w nasze wschodnie gusta. Azjatyckie przybytki też w tej kwestii niewiele mają do zaoferowania – japońskie suszenie nie wzbudza już w nas dreszczyku emocji, a koreańskie i wietnamskie lokale nie grzeszą wysublimowanym wystrojem. Pozostała więc przed nami ziemia nieodkryta – Tajlandia, której kuchnia pachnie mleczkiem kokosowym, curry w trzech kolorach, jaśminowym ryżem. Tak niewiele wiedzieliśmy i tym razem uznaliśmy to za atut – nie poszukiwaliśmy oryginalnych smaków, ale otworzyliśmy się na to, co oferują nam tajscy kucharze na polskiej ziemi.

Kolacja rocznicowa przeciągnęła się do dwóch dni i tak powstało porównanie dwóch zupełnie różnych miejsc:

Thai Thai

Wyjątkowa lokalizacja w budynku Teatru Wielkiego oraz wystrój niczym wnętrze złotej pagody zobowiązują. To sceneria godna rozwinięcia wątku poszukiwań kaczki doskonałej. Wpierw jednak, na pobudzenie apetytu, zamówiliśmy smażone wontony w towarzystwie pikli oraz suszoną na słońcu karkówkę. Pierożki do chrupiących nie należały, pocieszyliśmy się jednak dobrze doprawioną wieprzowiną. Chwilę później na stole pojawiły się dania główne – kaczka w czerwonym curry oraz smażona w woku. Rzuciliśmy łakomym wzrokiem na olbrzymie porcje i nieporadnie zabraliśmy się do degustacji za pomocą łyżki i widelca, jak to jest w tajskim zwyczaju. Dlaczego nieporadnie? Znanymi nam sztućcami Tajowie posługują się odmiennie – trzymając w lewej dłoni widelec wsuwają na łyżkę pokarm i właśnie tą łyżką, znajdującą się w dłoni prawej, wkładają go do ust.

Wróćmy jednak do potraw, bo to nie sposób jedzenia, ale ich smak jest najważniejszy. W obu wersjach mięso kaczki było soczyste, miękkie, zaróżowione – przypominało bardziej efekt uzyskiwany dzięki gotowaniu za pomocą techniki sous vide niż agresywnego smażenia na woku. Obie kaczki przyrządzone były na bardzo wysokim poziomie, jakością deklasowały wszystkie, które do tej pory mieliśmy okazję jeść. Sam dobór składników i przypraw nie zaskakiwał – jak to określił Szanowny Mąż smakowały domowo (oczywiście biorąc poprawkę na fakt, że nasza kuchnia odbiega na wschód od standardów polskich).

Why Thai

Uznaliśmy, że nie możemy wyrobić sobie zdania na podstawie pojedynczego spotkania z tajskimi kulinariami, dlatego następnego dnia zjedliśmy wczesną kolację w Why Thai. Wystrój w stylu nowoczesnego vintage, nieformalna atmosfera i otwarta kuchnia, w której podglądać można tajskich kucharzy przy pracy, niestety niefortunnie usytuowana na drodze do toalety. Oszczędziliśmy sobie tego widoku i usiedliśmy po drugiej stronie sali, a na stole szybko pojawiło się czekadełko w postaci krewetkowych prażynek z pysznym orzechowym sosem oraz przystawka – pojedyncza świeża sajgonka (spring roll) z zaskakującym sosem miodowym. Nie ustaliśmy w naszych poszukiwaniach kaczki doskonałej i zamówiliśmy wersję w czerwonej paście curry z ananasami – rzekomą specjalność Szefa Jiraphona. Zdecydowaliśmy się również na kultowy wśród turystów pad thai z kurczakiem, ciekawi, co też mogło ich tak w makaronie ryżowym zachwycić. W przeciwieństwie do Thai Thai porcje były zdecydowanie mniejsze, potrawy smaczne, ale znów uderzyła nas ich prostota. Delikatnej kaczce towarzyszyła kropla sosu, a zagadka popularności pad thai nadal nie została przez nas rozwiązana.

Kuchni tajskiej nie można odmówić uroku egzotyki, ale odnosimy wrażenie, że niesłusznie promowana jest na Zachodzie w ekskluzywnej formie. Tak jak zapiekanka ziemniaczana, niezależnie od tego czy podana w Warszawie, Pekinie czy Nowym Jorku, pozostanie daniem prostym i niewyrafinowanym, tak potrawy kuchni tajskiej z rodowodem z ulicznych jadłodajni, powinny przybrać formę odpowiednią do ich pochodzenia.

 

Podobne wpisy