A właściwie na temat niespotykanego zjawiska – zwierzęcego Armagedonu. Zauważył on bowiem, że w Wietnamie nie słychać śpiewu ptaków, szczekania psów, a nawet niepokojącego szczurzego zamieszania w okolicznych śmietnikach. Od wybiórczej obserwacji przeszedł do wniosków – zwierzęta musiały trafić na wietnamskie talerze, a właściwie jako przekąska akompaniująca wszechobecnym miseczkom z ryżem. Z tego bogactwa możliwych mięsiw autor przeszedł od razu do tematu najbardziej poruszającego zachodnie serca – spożywania przez Azjatów psiego mięsa. A szkoda, bo w Wietnamie naprawdę je się zwierzęta wszelakie.