„Jordan, you’re welcome” to słowa, które słyszeliśmy na każdym kroku naszego wyjazdu. I chociaż wkrada się w nie błąd tłumaczeniowy (zamiast zamierzonego „witaj” jest „nie ma za co”), to w gruncie rzeczy, paradoksalnie, hasło to jest bliskie skomplikowanej gościnności Jordanii.