Ciągle nie jesteśmy pewni po której stronie mocy stanąć, dlatego postanowiliśmy pofolgować sobie i przetestować dwa ekstrema – wegański ramen, w którego powstaniu nie maczały żadne zwierzęce paluszki (Vegan Ramen Shop) oraz nocnomarketową świeży(o)nkę: czosnkową wiejską bułkę z wędzonym ozorkiem/poszarpanym dzikiem oraz kiełbasę z dziczyzny (Ogień & Dym).
W pierwszej miejscówce po japońsku wystaliśmy swoje w kolejce, żeby podkręcić apetyt. Udało się! Po 10 minutach patrzenia na szczęściarzy przed nami jedzących ramen byliśmy tak głodni, że rzuciliśmy się nawet na sfermentowaną soję (natto) i walczyliśmy pałeczkami o ostatni kęs rozpływającego się tofu w formie hiyayakko. Wysiorbaliśmy trzy cudownie esencjonalne rameny z pieczonym pomidorem, a Mała Pyza w totalnej euforii jadła na dwie łyżki i mruczała pod nosem. Jak dla nas nie może być lepszej recenzji,
Siłą rozpędu przebiegliśmy się jeszcze na Nocny Market, bo premiera męskiego pop-up grilla nie mogła nas ominąć. Wprawdzie zjedliśmy w życiu więcej dziczyzny niż pieczonego kurczaka, bo w rodzinie mamy bardzo skutecznego myśliwego, ale z przyjemnością objedliśmy ekipę Ogień & Dym z dobra, które pieczołowicie szykowali już od dwóch tygodni. Takie grillowanie to poważna sprawa, bo mnóstwo zabawy z piklowaniem i wędzeniem można zmarnować, jeśli nie umie się wprawnie poskromić ognia. Chłopakom poszło jednak tak dobrze, że oblizywaliśmy paluchy po bułce (z autorskiego przepisu!) z małosolnym ogórkiem i ociekającym sokami ozorze, pieczołowicie przygotowywanym przez kilka dni.
Dzisiaj ogłaszamy wysoki remis 3:3, choć każda drużyna uprawiała różną dyscyplinę sportu! 😉