Co to jest „spolszczenie” kuchni azjatyckich? Dostosowanie do preferencji klientów może przybierać różne formy: ugrzecznienia smaków i aromatów, ułatwienia konsumpcji (choćby widelce zamiast pałeczek) czy sposobu zamawiania (na przykład skoncentrowanie się na daniach „na osobę”, a nie „na stół”). Nie mamy złudzeń, że lokale typu pol-viet, zakładane głównie przez starsze pokolenia Wietnamczyków wciąż będą miały rację bytu. Ba, poza naszą foodie-bańką, to właśnie takie miejsca cieszyć się będą niesłabnącą popularnością.
A co jeśli ktoś nie ma stereotypów na temat polskiego klienta?
A co jeśli ktoś nie ma stereotypów na temat polskiego klienta? Modyfikuje kuchnię kraju swojego pochodzenia jak mu w duszy gra? Młode pokolenie Wietnamczyków w Polsce wcale nie musi chcieć serwować ultra-konserwatywnych, „autentycznych” dań. W pełni rozumiemy i podzielamy polskie uwielbienie dla „wózeczków z Bakalarskiej” czy wietnamskiego street foodu w Wólce (sentyment związany z podróżami czy namiastka podróży, której nigdy nie odbyliśmy), ale trudno spodziewać się, że młodsi Wietnamczycy będą patrzeć na to z równym rozrzewnieniem. Wyobraźmy sobie młodych Polaków w Niemczech czy Norwegii, którzy przez lokalsów byliby krytykowani za to, że „otworzyli kawiarnię speciality zamiast pierogarni albo lokalu z jedynie słusznym bigosem i żurkiem”. Czy jest miejsce (w naszych głowach) na akceptację bardziej nowoczesnych miejsc prowadzonych przez Wietnamczyków? Miejsc, które w Wietnamie pojawiają się jak grzyby po deszczu, ale… ale my w Polsce wymagamy przecież kuchni „autentycznej”. Czyli właściwie jakiej?
Do Luala beauty bistro nie trafiamy przez przypadek. Linh należy do pokolenia Wietnamczyków wychowanych w Polsce, ale dorosłe życie spędził we Francji i w Wietnamie. Powrócił do Warszawy wraz ze swoją żoną Tu, która skończyła Akademię Sztuk Pięknych w Holandii. Ich podróże oraz doświadczenia zawodowe (projektowanie, własny program w wietnamskiej TV, praca w tajskiej restauracji czy zaangażowanie w biznes gastronomiczny w Hanoi) są podstawą nowego konceptu beauty bistro. Bistro zaprojektowanego i umeblowanego przez właścicieli – miejsca, które moglibyśmy przenieść do centrum Hanoi i nikt by się nie zorientował, że to lokal, który powstał w Polsce. Naturalne soki owocowe, kawa, podział na salę klimatyzowaną i nieklimatyzowaną czy w końcu charakterystyczna kolorystyka i wystrój. Pełny autentyzm, ale nie taki, do którego zostaliśmy przyzwyczajeni.
Chociaż w menu z przyjemnością odkrywamy znane nam sentymentalne smaki Wietnamu (deser z jedwabistego tofu czy ryż z fasolą mung), to swobodne miksowanie różnych azjatyckich trendów jest specjalnością tego miejsca. W kuchni rządzi radośnie rozedrgana Tu – jej jedzenie krzyczy emocjami i kolorami. Do niepozornie wyglądającej sałatki dorzuca garść liści rybiej mięty – czy to nie jest odwaga? Zapach tego zioła może nie iść w parze z polskim gustem, ale któż to wie dopóki nie spróbuje?
Luala rozbraja szczerością i totalnym oderwaniem od schematów. Dostaniecie tu dobrze zaparzoną, mocną jak trzeba kawę po wietnamsku, a jednocześnie bagietki banh mi… z tajskimi rybnymi ciastkami. Kosmos!
Nie każdy odnajdzie się w tym klimacie, ale my po raz kolejny przekonaliśmy się, że to ludzie tworzą miejsca, a jedzenie może być tylko pretekstem do przyjemnego spędzenia czasu.
Luala beauty bistro
Adres: ul. Konstruktorska 10C/U8, Warszawa
Godziny otwarcia: pon.-pt. 10:00-19:00, sob. 10:00-20:00, niedz. zamknięte