Święto Miłości jest raz w roku, więc postanowiliśmy zaszaleć i przygotować coś co rzadko trafia na nasz stół – koreański junk food 2.0.
Jjapaguri powstaje z połączenia dwóch dań instant Chapagetti (짜파게티) oraz Neoguri (너구리). Pierwsze, o chińskim rodowodzie, to tak naprawdę jajangmyeon (chajangmyeon), ale firma postanowiła dodać mu bardziej światowego charakteru nazywając go z włoska “chapagetti” – co jest skrótowcem chajang (sos z czarnej soi) i spaghetti. Drugie danie to koreański ramyeon z ostrym wywarem z owoców morza i z dodatkiem wodorostów. Ugotowane makarony doprawiliśmy sproszkowanymi dodatkami na czym zyskały oba dania, a na dodatek dołożyliśmy pokrojonego steka. To oczywiste odniesienie do sceny z Parasite – koreańskiego komedio-thrillera, obsypanego nagrodami, w tym historycznymi 4 statuetkami Oskarów.
Co jest takiego niezwykłego w tym comfort foodzie? Po pierwsze dodanie do niego ultra drogiej wołowiny hanu (한우) sprawia, że to proste danie bezrefleksyjnie wyniesione zostaje do poziomu ekskluzywnego w domu koreańskich bogaczy – bohaterów filmu.
Po drugie, w tłumaczeniu Parasite na angielski zdecydowano się zamienić jego nazwę na ram-don, powstały z dwóch japońskich dań ramen i udon. No i tu nas boli. Mimo, że oczywiście nazwa ta zaakceptowana została przez reżysera to kuchnia koreańska traci na rozpoznawalności przez nagminne tłumaczenie nazw dań i składników za pośrednictwem lepiej wypromowanych w społecznej świadomości słów japońskich.
Po trzecie – jjapaguri ze stekiem jest zaskakująco smaczne, więc ucieszyliśmy się, że oryginalne składniki są dość łatwo dostępne w Polsce – warszawski sklep Azjatka jest zaopatrzony w obie wersje dań instant.