X

Gdzie kupić chińskie bułeczki baozi?

Kuchnia chińska na obczyźnie to dla nas stosunkowo nowy temat. Niezależnie od tego gdzie się z nią spotykamy (poza własnym gastro-podwórkiem m.in. Londyn, Berlin, Sztokholm, Tokio czy Hanoi) mamy ogromny problem z jej jakością i autentyzmem. W labiryncie tysięcy interpretacji oraz wersji stworzonych wyłącznie na potrzeby zachodnich podniebień (więcej w tym temacie w genialnym filmie dokumentalnym The Search for General Tso) natrafiamy również na bariery językowe i kulturowe. W walce o chińską kuchnię możemy na szczęście liczyć na opinie chińskich przyjaciół, blogerów i niezawodną specjalistkę Fuchsię Dunlop. A czasami mamy po prostu szczęście.

Natrafiamy również na bariery językowe i kulturowe

Jeżdżąc do Centrum Chińskiego w Wólce Kosowskiej na wietnamskie wyprawy kulinarne zaczęliśmy zauważać, że między kopcami staników i kartonami plastikowych butów coraz częściej spotykamy Chińczyków. W naszych głowach zaświtało więc pytanie: gdzie się stołują? W rozsianych na obrzeżach Warszawy halach targowych opcji jest kilka. Zaczęliśmy od baru w GD3 (na końcu alejki G), o nieco przaśnym charakterze, ale niezwykle sympatycznej obsłudze, która w kontakcie z Polakami stosuje język migowy w stopniu zaawansowanym.

Jak zamawiać?

Istnieją przynajmniej trzy metody:

  1. W witrynach znajdują się mięsiwa, ryby, owoce morza i warzywa. Robimy szybki przegląd tego, co dostępne, a następnie podajemy nazwę wymarzonego chińskiego dania. Powodzenia!
  2. Wybieramy pozycję z menu znajdującego się na ścianie (w języku chińskim i szczątkowym polskim). Są ceny, ale zupy za grosze na tyle nas rozczarowały, że nie mamy siły na przegląd reszty dań.
  3. Opcja śniadaniowa. Kiedy pojawiliśmy się o 7 rano w progu baru powitały nas jedynie zaskoczone spojrzenia. Po 15 minutach rozpracowaliśmy menu, a kiedy wychodziliśmy po godzinie 8 ogonek kolejki ciągnął się aż na korytarz.

Co zamówić?

Opcje śniadaniowe to zdecydowanie mocna strona tego baru. Do wyboru mamy:

  1. Bułeczki gotowane na parze wypełnione soczystym mięsem (rou bao, 肉包). Genialne! Wieprzowy farsz ze świeżym imbirem oraz zieloną częścią dymki, doprawiony został m.in.: sosem sojowym, olejem sezamowym i winem shaoxing. Są również w opcji wegetariańskiej, ale mdłej, suchej i dobitnie rozczarowującej (to opcja dla tych, którzy przychodzą późno, bo tylko te kupicie w barze po godzinie 10). Za 3 zł!
  2. Placki z mięsem smażone w głębokim tłuszczu (bing, 饼). Z naszych obserwacji wynika, że to jedyna opcja na którą decydują się nie-chińscy pracownicy Wólki Kosowskiej. Farsz ten sam, co w bułeczkach, ale zatopiony w placku. Bardzo dobry, chociaż ciężki.
  3. Kleik ryżowy (zhou, 粥)z wytrwanym drożdżowym paluchem smażonym na głębokim tłuszczu (youtiao, 油条).To taki absolutny klasyk śniadaniowy, ale niestety dość płaski w smaku – kleik jest wodnisty,a ciasto ciężkie i nasiąknięte tłuszczem.
  4. Rolada gotowana na parze wypełniona ryżem kleistym z warzywami (nuomi juan, 糯米卷). To jedna z najdziwniejszych rzeczy jakie jadłam – nie dlatego, że ma intrygujący smak (raczej mdły), ale po prostu połączenie składników wydaje się nietrafione (stąd może mała popularność tej przekąski również w Chinach?)
  5. Jajka herbaciane (cha ye dan, 茶叶蛋). Długo gotowane (gruba na centymetr szara obwódka na żółtku) w zalewie z czarnej herbaty i przypraw. Jak dla mnie zbyt delikatnie doprawione, ale herbaciany posmak jest bardzo przyjemny.
cha ye dan
cha ye dan
cha ye dan
nuomi juan
bing

Podobne wpisy