Kolejki, kolejki, kolejki. Będą mi się śnić po nocach, bo chociaż jedzenie w Tokio dostępne jest na każdym kroku (no może co 20 kroków… w konbini), to wszystkie lepsze przybytki przeżywają oblężenie. W najsłynniejszej na świecie ramenya, Tsuta, odczuć to można nawet podwójnie – wpierw kiedy przed 7:00 stawiam się po bilet na lunch i później, kiedy przychodzę na konkretną godzinę, ale przesunięcie się na przód w ciągnącym się na ulicy łańcuszku ramen otaku to wyzwanie ponad moje siły.
Kiedy wreszcie staję przed ogromnym, oldschoolowym automatem do zamówień, język mi się plączę. Na szczęście w Japonii zamiast angielskiego stosuję pismo obrazkowe, więc wyciągam telefon z kolekcją zdjęć najlepszych ramenów świata. I?? Po chwili przede mną ląduje wywar na bazie sosu sojowego, który jest tak gorący, że przekonuję się do japońskiego siorbania i zaciągam się makaronem.
I jak? I jak? I jak?
Smak jest kunsztowny. To pierwsze, co przyszło mi do głowy i tak paradoksalne w przypadku ramenu. Jeśli mieliście okazję oglądać najsłynniejszy spaghetti wetsern Tampopo to wiecie, że zupa ta to największy przysmak… kierowców 😉
Do wywaru dodano wino, a wśród topingu odnajdziecie siekane czarne trufle. Ramen nie jest jednak zdominowany smakiem grzybowym, to taka idealnie wyważona kropka nad i. Makaron soba ma ciekawą konsytencję, jest sprężysty i tak przyjemnie opiera się na zębach. Zdecydowanie najlepszy shoyu ramen jaki jadłam! Soba używany do ramen to wbrew pozorom makaron pszenny, a nie gryczany. Ma inny kształt (nie jest okrągły w przekroju, ale prostokątny), a ze znaną nam w Polsce sobą łączy go podobna technika przygotowania. Mąka mielona jest żarnami, a ponieważ trafia do nich całe ziarno jest bardziej wyrazista. Wywar jest intensywny w smaku, ma przyjemny aromat i nie jest przesadnie tłusty (na powierzchni widać oka, a nie warstwę tłuszczu).
Shoyu ramen (1200 jenów, ok. 42 zł) to specjalność zakładu, ale dostępny jest też shio ramen z innymi elementami np. drobno posiekaną dymką. Każdy ramen można wzbogacić o samodzielnie wybrane w automacie dodatki np. jajko marynowane. Poza tymi rewolucyjnymi dodatkami (wino, trufle) ramen w Tsuta jest po prostu bardzo dopracowanym klasykiem. Ojciec właściciela i szefa kuchni Yuki Onishi również zajmował się ramenem, więc to nie przypadek, że zanim Yuki stworzył własny styl opanował do perfekcji podstawy. Wcześniej właściciel był związany z branżą modową, teraz sprzedaje tshirty z logo własnej restauracji.
Zaledwie 9 klientów mieści się wewnątrz i wpuszczani są trójkami. Mieszanka klientów jest intrygująca – wśród Japończyków dominują mężczyźni (wyglądem szczególnie wyróżniają się salaryman i uczniowie w mundurkach), ale sporo jest też turystów z Chin czym foodies z całego świata.
Niesłusznie bałam się, że przyznanie ramenowi gwiazdki Michelin to pomyłka nieznających się na rzeczy ludzi z Zachodu. Japończycy potwierdzili jego jakość lokując go na pierwszym miejscu w kateogrii ramenów z makaronem soba (jednocześnie jest na końcu 50 najlepszych ramenów 2016 roku). Wynik ogłoszony został na łamach TRY, czyli Tokyo Ramen of the Year, magazynu w całości przeznaczonego tylko ramenowi. W dwóch słowach: jedźcie i jedzcie!
PRO WSKAZÓWKA 1: o godz. 13 mało osób przychodzi po bilety, bo to dość późna pora na lunch. Nie musicie więc zrywać się o bladym świtem, żeby wystać swoje w kolejce – wystarczy, że przyjdziecie, a bilet na godz. 15 zostanie Wam dany. Tadam!
PRO WSKAZÓWKA 2: ramen jemy szybko, bo z każdą minutą traci na jakości. Drugim powodem jest litość dla tych, którzy nadal w deszczu i zimnie stoją przed wejściem.
PRO WSKAZÓWKA 3: nie zabieramy ze sobą dużych toreb. Ramenya to zwykle niewielkie przybytki, w których przeciskanie się z walizką jest średnim pomysłem.
PRO WSKAZÓWKA 4: przejdźcie się po okolicy. Dzielnica Sugamo to zaskakujące miejsce dla gwiazdkowej ramenya, bo w te rejony docierają głównie starsze osoby. W życiu nie widziałam ich takiego natężenia i swoją obecnością musiałam zaniżać średnią wieku przynajmniej do 80 lat 😉 Wyjaśnienie tego tajemniczego zjawiska jest proste – staruszkowie pielgrzymują do świątyni buddyjskiej Kouganji. Zajrzyjcie i Wy, bo ma dużo lepszą atmosferę niż przereklamowana Senso-ji, znajdująca się w Asakusie.
PRO WSKAZÓWKA 5: Tsuta znajduje się na przeciwko hotelu na godziny. 😉 Kiczowate kolumny i witraże z aniołami, a na przeciwko skromna, ale podrasowana ramenya (napis open/closed grafitti, poszarpany noren, czyli tkanina na wejściu z nazwą lokalu).
Tsuta
Adres: 1 Chome-14-1 Sugamo, Toshima, Tokyo 170-0002 (stacja metra Sugamo)
Godziny otwarcia: od czwartku do poniedziałku od 11:30 do 16:00, wtorek i środa – zamknięte