Przyglądaliśmy się Miss Kimchi od samego początku, od pierwszych kroków, czyli pop-upu na targach. I chociaż zwykle po dobrze zapowiadającym się starcie, następuje dramatyczny spadek jakości, to w Miss Kimchi od początku było dobrze, a jest tylko lepiej.
Aż trudno uwierzyć, że siedząc w tym niewielkim lokalu na warszawskiej Woli można czuć się tak bezpiecznie. Comfort food, comfort place. W ciepłym świetle dnia połyskują liście rośliny wyrastającej wprost z drewnianego blatu współdzielonego stołu. Daje ona poczucie intymności, przysłaniając gości pochłoniętych rozmową nad pudełkami wypełnionymi kolorowymi koreańskimi przekąskami. Tutaj oswojona Korea smakuje dobrze, nawet jeśli nie trzyma się restrykcyjnie tradycji (szczególnie jeśli chodzi o poziom ostrości). Jedzenie jest szczere i zachowuje domowy urok.
Czerwone pudełka lunchowe (plasitkowe, ale flirtujące z tradycyjną stylistyką naczyń z laki) znane nam są z innych japońskich i koreańskich restauracji, jednak to co wyróżnia Miss Kimchi to możliwość samodzielnego kompletowania zestawów. Do głównego dania dobieramy cztery banczany, czyli przekąski. W gablocie nęcą kolorami kiszonki, a i smażone placki, pierożki mandu czy makarony z dodatkami pachną zachęcająco. Jeśli przytłoczy Was wolność wyboru, a właściwie jej nadmiar, to z pomocą przychodzi kompetentna i pewna smaków obsługa.
Opcją mniej skomplikowaną, ale równie smaczną jest bibimbap, czyli danie jednogarnkowe, którego podstawą jest ryż. Przed jedzeniem składniki w kolorach tęczy należy ze sobą dokładnie wymieszać. Wpierw warto się im jednak przyjrzeć, ponieważ zgodnie z koreańską kulturą kulinarną ich kolory mają szczególne znaczenie. Niebieski (zielony) symbolizuje wiosnę oraz smak kwaśny, biały – jesień i smak ostry, czerwony – lato i smak gorzki, czarny – zimę i smak słony oraz żółty – smak słodki. Wszystkie smaki i kolory powinny być zawarte w jednym daniu, aby zapewnić przyjemność jego spożywania. Zawsze zadziwia mnie, że przemieszanie składników bibimbapu, czyli brutalne zniszczenie jego estetycznej harmonii sprawia, że nabiera właściwego smaku. Inaczej się nie da.
Dla dopełnienia doświadczenia Korei warto zamówić tradycyjne marmolady/syropy owocowe (śliwka ume, cytrus yuzu / korean. yuja (유자), żożoba, miód i imbir), z których powstają napoje w wersji na ciepło i zimno. Przypisywane są im właściwości zdrowotne, ale ja po prostu lubię zatopić się w ich słodyczy i lekko gorzkim aromacie.
Jedyne, co w Miss Kimchi mi nie pasuje to udon. Zupełnie nie rozumiem popularności tego grubego japońskiego pszennego makaronu w lokalach wietnamskich i koreańskich. Chyba po prostu smakuje polskim klientom i fakt, że nie jest robiony na miejscu ma znaczenie drugorzędne.
Podsumowując, rzadko spotyka się miejsca o tak spójnej koncepcji pod względem jakości jedzenia, obsługi, wystroju wnętrz, a nawet muzyki. Nie wierzycie? Spójrzcie jeszcze raz na roślinę, która zajmuje centralne miejsce lokalu. To pachira wodna, w Azji zwana drzewem szczęścia i dobrobytu (發財樹 fācái shù). Patrząc na przystępne ceny Miss Kimchi jesteśmy pewni, że przynosi korzyść zarówno właścicielom, jak i klientom. Będziemy wracać, nie raz!
Miss Kimchi
Godziny otwarcia: pon.-niedz.: 12:00 – 21:00
Adres: Żelazna 58/62, 00-866 Warszawa