X

Pogranicze smaków: antropologia orientalnego baru

Kiedy myślimy o jedzeniu typu fast-food najczęściej przed naszymi oczami ukazują się złote łuki. Czy wiecie jednak, że wietnamskich lokali gastronomicznych jest w Polsce około 30 tysięcy, czyli blisko 100 razy więcej niż McDonaldsów?

Wietnamczycy doskonale wypełnili niszę ekonomiczną taniej gastronomii tworząc dania, które chociaż przypadły Polakom do smaku, nie mają zbyt wiele wspólnego z kuchnią wietnamską. Inaczej mówiąc jest to autentycznie polska orientalna kuchnia J Chociaż sama z sentymentem wspominam barowe sajgonki, to zastanawia mnie dlaczego na Zachodzie wietnamska kuchnia ma szanse ujawnić swe bardziej autentyczne oblicze, a w Polsce obserwować możemy jedynie nieśmiałe jaskółki zmiany?

Odpowiedzi na to pytanie możemy szukać w artykule Pogranicze smaków. Antropologiczna refleksja o rozwoju wietnamskiej kuchni w Polsce od lat 90. Jego autorem jest Lê Thanh Hải, który po latach spędzonych w Polsce, zdecydował się na życie w Londynie, gdzie (poza pisaniem artykułów) uprawia na balkonie szpinak wodny.

Podaje on przykład dania – symbolu narodowego, które budzi kontrowersje zarówno wśród Wietnamczyków, jak i obcokrajowców. Jest to tiết canh, czyli galaretka ze świeżej krwi (kaczej, wieprzowej, koziej) z dodatkiem podrobów (w tym jelit – lòng lợn). Ma przyjemną konsystencję przełamaną chrupiącymi orzechami arachidowymi, a zdrowia w niej co nie miara. Smakowała mi zarówno w Wietnamie i w Polsce. Od niedawna można spróbować jej w jednej z wietnamskich restauracji w Warszawie, ponieważ po raz pierwszy pojawiła się oficjalnie w menu dla polskich klientów.

Dlaczego dopiero teraz? Lê Thanh Hải przeprowadzając wywiady z Wietnamczykami mieszkającymi w Polsce pokazywał im zdjęcie galaretki z krwi. Jaka była ich reakcja? Zasugerowali, żeby nie przedstawiać tego dania Polakom, a niektórzy deklarowali nawet, że sami nigdy tiết canh nie jedli. Czy jest więc możliwe, że Wietnamczycy tak rzadko dzielą się swą autentyczną kuchnią ze względu na obawę przed odrzuceniem i posądzenie o barbarzyństwo?

To, co najcenniejsze w artykule Lê Thanh Hải to wietnamska perspektywa. Wiedzieliście, że wietnamscy studenci stęsknieni za smakiem domowych potraw kupowali od Chińczyków z kultowej restauracji Szanghaj, nie przyprawy do phở, ale glutaminian sodu? Jeśli jesteście głodni tym podobnych historii to zajrzyjcie do samego źródła:

Lê Thanh Hải Pogranicze smaków. Antropologiczna refleksja o rozwoju wietnamskiej kuchni w Polsce od lat 90.

Podobne wpisy