Ostatnio bywałam w Wólce Kosowskiej w celach zawodowych. Pospacerowałam po halach wypełnionych po brzegi towarem wszelakim, a przy okazji zostałam podkarmiona przez znajomych Wietnamczyków. Nie dałam się namówić na kultowe danie lunchowe – wywar phở ani na grillowaną wieprzowinę z makaronem ryżowym bún chả. To już było. A nawet jest – gotowy bulion czeka w zamrażalniku, kiedy tylko zapragnę śniadania w wietnamskim stylu.
Kiedy w południe padło święte pytanie: „ăn cơm chưa? / czy jadłaś już?” wiedziałam, że tym razem spróbuje czegoś innego.
Wygłodniali weszliśmy do niepozornego baru i zamówiliśmy: zupę z golonką – giả cầy, smażone podroby – lòng xào (jelita, plasterki kiełbasy z krwi – dồi huyết, wątróbkę) oraz zupę ze świeżej krwi kozy – tiết canh dê. W Wietnamie miałam okazję spróbować zupy z krwi kaczki i chociaż nie napawa mnie szczególną odrazą to nie należy do moich ulubionych. Ale raz kozie śmierć.
Obsługa lokalu z zafascynowaniem śledziła jak pochłaniamy jedzenie. Pierwsze dania zniknęły szybko, ale nad tiết canh dê posiedzieliśmy dłużej. Nie spodziewałam się, że ogranicza mnie tabu spożywania krwi, a jednak. Zupa jest dość smaczna, lecz sama świadomość, iż jest to świeża krew, ogranicza moją przyjemność jedzenia. Tiết canh dê nie jest gotowana, zachowuje więc intensywnie czerwony kolor krwi. Stojąc w chłodzie koaguluje, co nadaje jej konsystencję delikatnej galaretki. Dla nadania bardziej sprężystej tekstury dodawane są maleńkie kawałki podrobów (jelita, serca) oraz chrząstki.
Przyprawia się ją sosem rybnym, a na wierzchu układa cienkie plasterki gotowanej wątróbki, drobno posiekane orzechy ziemne i świeże zioła, takie jak: rau húng thơm (mięta wodna /mentha aquatica), tía tô (pachnotka zwyczajna / perilla frutescens), ngò rí/rau mùi (kolendra / apiaceae). Przed samym podaniem zupę można polać sokiem z limonki. Nie ma posmaku żelaza. Wietnamczycy przypisują temu daniu zdrowotne właściwości – wzmacnia układ sercowo-naczyniowy i poprawia odporność. Budzi jednak kontrowersje – starsi chętnie spożywają to danie, młodzi coraz częściej się od niego odżegnują.