Ostatnio bywałam w Wólce Kosowskiej w celach zawodowych. Pospacerowałam po halach wypełnionych po brzegi towarem wszelakim, a przy okazji zostałam podkarmiona przez znajomych Wietnamczyków. Nie dałam się namówić na kultowe danie lunchowe – wywar phở ani na grillowaną wieprzowinę z makaronem ryżowym bún chả. To już było. A nawet jest – gotowy bulion czeka w zamrażalniku, kiedy tylko zapragnę śniadania w wietnamskim stylu.