To już (prawie) ostatnia dawka Japonii – w dni wolne od ramenu udało mi się po raz pierwszy odwiedzić trzy miasta: Kioto, Narę i Kobe. Nie dziwi więc pewnie fakt, że sporo na mojej trasie turystycznych klasyków. I wiecie co? Cieszyłam się nimi jak dziecko! Jednak wspólna z Yoshihisa kolacja kaiseki wieńcząca mój pobyt uświadomiła mi o ile cenniejsze są te doświadczenia, które możemy dzielić z Japończykami. Ale o kaiseki będzie osobny wpis.