Wpadłam na TUK TUK – tajskie lody przez przypadek. Powiewające na kwietniowym wietrze leżaki i sztuczna palma to nie moje klimaty, ale lody zdecydowanie tak. Zwłaszcza takie, które powstają w pół minuty i sama mogę decydować co do nich trafi. Pomysł przeniesiony wprost z ulic Bangkoku to taki panazjatycki miks – przed naszymi oczami odbywa się krótki show w stylu japońskiego teppanyaki (no może mniej kiczowato spektakularny).