Obrzeża Wrocławia mogą brzmieć dość kontrowersyjnie jako kulinarna destynacja, szczególnie kiedy w grę wchodzi kuchnia koreańska. To jednak tylko pozorny paradoks dla osób niewtajemniczonych w interakcję między rozwojem przemysłowym spowodowanym napływem zagranicznego kapitału a gastronomią. To właśnie na Bielanach Wrocławskich, w tkance podmiejskiej utkanej z niszczejących przedwojennych budynków, willi z imponującymi trawnikami i olbrzymich zakładów produkujących baterie litowo-jonowe do elektrycznych samochodów spotkacie nowych sąsiadów – Koreańczyków.