Załapaliśmy się na prapremierę nowego foodtracka z wietnamskim ulicznym jedzeniem. W jego menu znajdziecie to, czego brakowało na mieście:
- słynne bagietki bánh mì wypełnione wieprzowiną w formach wszelakich z górą pikli, świeżą kolendrą, prażonymi fistaszkami i opcjonalnie, a dla niektórych obowiązkowo sosem chili z kogutkiem;
- xôi mặn, czyli kleisty ryż z solą orzechowo-sezamową muối mè, gotowanymi fistaszkami, omletem lub chińską kiełbaską lạp xưởng;
- phở bò – zupa z wołowiną, która rozsławiła wietnamską kuchnię na cały świat.
Jesteśmy pewni, że Viet Street Food już niedługo wyruszy na podbój stolicy, karmiąc uczciwie i autentycznie (chociaż coś mi się wydaje, że poszaleją też z opcjami fusion). Za projektem stoją dobrzy ludzie, młodzi Wietnamczycy, którzy zamiast po polsku narzekać zabrali się za kolejną kulinarną rewolucję. Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej!