X

Cafe La Ruina i Raj – smaki Ameryki Południowej

We wnętrzu rozgościło się popołudniowe światło. Golden hour mruga do nas okiem przechodzących ulicą ludzi. Na poznańskiej Śródce jest jak zawsze, a jednak inaczej. Uśmiecham się do srebrnych blatów i plastikowych krzeseł w kolorach tęczy. Nagromadzone elementy wystroju niosą treść – jedne historie znam, inne sama snuję. W każdym razie – myślami jestem daleko od Polski czy Poznania.

Nad oknem za którym walczą z żywiołem kucharze pojawił się wszystkowidzący Jezus z Ekwadoru. To taki trochę świadomy, ale i nieświadomy symbol tego, że właścicieli, którzy wyruszyli całą rodziną w podróż przez obie Ameryki nie ma, a jednak są. Spełniają się gdzieś daleko, ale przesyłają ułamki nowych siebie.

Nie sięgam po menu, nic nie muszę nikomu tłumaczyć

Nie sięgam nawet po menu, nic nie muszę nikomu tłumaczyć, W Raju dania z karty można wybierać z zamkniętymi oczami, bo i tak zawsze dobrze trafimy. Tym razem jednak decydujemy się na specjały spod lady – te za którymi zawsze tęsknimy, ale i rajską nowość, która powstała na gorącej linii z Boliwią. To bardzo ryzykowny eksperyment – interpretowanie smaków, które gdzieś na trasie pokochali Mądrzy właściciele przez stacjonarną załogę kuchni. Jest mi jednak wszystko jedno na ile ten przekład jest wierny – nie mam w końcu żadnego miernika autentyzmu w tej kwestii i jedyne na czym mogę polegać to emocjonalna reakcja na smak. A tak jest natychmiastowa! Miłość jest.

Trancapecho

Pierwszy kęs chrupiącej buły Trancapecho to mieszanka smaków, których w takim boliwijsko-peruwiańskim połączeniu nigdy nie doświadczyliśmy. Wołowina z sosem sojowym, eggporn, ryż, sałatka z pomidorów i czerwonej cebuli z sokiem z limonki, smażone banany i pikantny sos z masła orzechowego. To wszystko tak dobrze się składa, że jeszcze jedząc w myślach obmyślam kolejną wyprawę kulinarną, tym razem po azjatyckie smaki zmiksowane z tym, co najlepsze w Ameryce Południowej.

Jerozolima

Zanim jednak ruszymy pochłaniamy naszą najukochańszą w Raju Jerozolimę: dobrze przypieczoną jagnięcinę w sosie pomidorowym doprawionym saudyjską mieszanką przypraw i zapiekaną z tahiną. Nie byłaby jednak kompletna bez kwaśnych smaków jogurtu, sumaku, zielonego schugu i syropu z granatu. To jedno z dań, które mogłabym zjeść jako ostatnie w życiu. Do pełni szczęścia.

Sri Lanka

Raj nęci nas jednak dalej kolejnym kierunkiem wypraw – Sri Lanką. To z kolei próba przeniesienia kuchni najmniej znanej – całego posiłku, a nie tylko wybranych elementów, które najbardziej smakują ludziom Zachodu. Pikantne cząstki ananasa, idealnie usmażony hoppers (szkoda, że nie widzicie jak trzęsie się delikatnie ścięte jajo), kokosowy sambol, dhal z czerwoną soczewicą i liśćmi curry, hojnie doprawione ziemniaki czy korzenny ryż nie mają sensu bez siebie.

Załoga Raju, bez właścicieli na pokładzie, daje radę. Koniec kropka.

Cafe La Ruina i Raj

Adres: Śródka 3, Poznań
Godziny otwarcia: pon.-niedz.: 11:00 – 21:00

Podobne wpisy