Warszawę opanował szał. O ramenie się mówi, ramen się jada, ramen wciska się w karty restauracji, które specjalizują się w kuchni odległej o galaktykę od zupy legitymującej się streetfoodowym rodowodem. I cieszę się z tego powodu, bo choć do japońskiego autentyzmu nie wszystkim po drodze, to pojawiają się interpretacje tego dania całkiem przyjemne dla polskich języków.
W otwartej kuchni Omami srogie twarze kucharzy strzegą sekretów ramenu. Więcej zdradzi nam facebookowy profil lokalu, gdzie znajdziecie zdjęcia ze szkolenia w Ramen Dream Academy w Osace. Jest się czym chwalić, bo nie oszukujmy się – większość z ramenowych znawców do Japonii nie miała szansy dotrzeć, a nawet nie pofatygowała się do nie tak odległego Berlina, gdzie ramen jest już miejskim klasykiem. A właśnie zza zachodniej granicy przybył znajomy Koreańczyk i w pewnej praskiej kamienicy przygotował swoją pierwszą kolację dla spragnionych Azji znajomych (i my tam byliśmy). Ta spontaniczna aktywność przerodziła się w koreańsko-polski koncept Umamipol, który podbił kulinarne podziemie Warszawy swoim kimchi, a z czasem zaczął się również pojawiać w pop-upowej formie z bardziej zaawansowanym menu – ramenem oraz umamiburgerami. Jego autorzy rządzą obecnie kuchnią Omami, a są to: Bartek Banan Panasiuk wspierany przez Jae Ho Youn, zwanego z polska Czesiem.
Dosyć już jednak historii, bo poza barwnym kontekstem najważniejsze jest to, co ląduje przed naszym nosem. W karcie Omami znajdziecie głównie rameny z dodatkiem sosu sojowego (ramen tonkotsu, kimchi, vege) oraz lekki shio (z solą) podawany z kurczakiem. Wywary ewoluują i mam wrażenie, że nie brakuje im smaków, ale ich zrównoważenia. Makaron ramen pozostaje niezmiennie najlepszym w mieście ze względu na swoją sprężystość, a charakterystyczna półpłynna konsystencja żółtka to nie jedyna zaleta jajka ajitsuke – jest ono również uczciwie zamarynowane.
Jako przystawkę warto zamówić zestaw pikli – świeże i chrupiące przyjemnie równoważą ciężki bulion. Nie przekonały nas natomiast buny, czyli bułeczki na parze, chociaż generalnie jesteśmy ich oddanymi fanami. Wypełnienie wydaje się niedopracowane i skromne, więc na pierwszy plan wychodzi całkiem dobry sos.
Podsumowując. Omami to miejscówka w sam raz na nadchodzące zimowe wieczory. W kuchni stacjonuje mocny skład, dzięki czemu ramen zmierza w dobrym kierunku.
Bonus: tutaj znajdziecie przepisy na ich buny, dashi udon oraz pudding z ryżem kokosowym.
Adres: Omami, ul. Mokotowska 49 (wejście od ul. Kruczej), Warszawa
Godziny otwarcia:
pon. – czw.: 12:00 – 22:00
pt. – sob.: 12:00 – 23:00
niedz.: 12:00 – 21:00